We wtorek odbędzie się posiedzenie komisji śledczej do spraw wyborów kopertowych. Pierwszym świadkiem zostanie Jarosław Gowin - były koalicjant Jarosława Kaczyńskiego. Po Gowinie przed komisją ma się stawić między innymi - Elżbieta Witek, Jacek Sasin i Mateusz Morawiecki.
Jarosława Gowina nie ma już w polskiej polityce, ale we wtorek cała uwaga w Sejmie będzie skupiona właśnie na nim. - Jarosław Gowin dołoży do tych powszechnie obowiązujących informacji jeszcze kilka takich pikantnych szczegółów - twierdzi Tomasz Trela, poseł Lewicy.
Były wicepremier ma zeznawać przed sejmową komisją śledczą w sprawie tak zwanych wyborów kopertowych. W 2020 roku był wicepremierem w rządzie Mateusza Morawieckiego i nie zgodził się na wybory prezydenckie w formie korespondencyjnej. - Pan premier Gowin stracił wiarygodność w momencie, kiedy tych rewelacji rzekomych, które ma, nie przedstawił dzień po odejściu z rządu. Nie robił tego, a dziś dla różnych celów będzie opowiadał ciekawe historie - przekonuje Bartosz Kownacki, poseł PiS-u.
PiS sugeruje, że Gowin chce wrócić do polityki i do Platformy Obywatelskiej. - Myślę, że Jarosław Gowin podjął taką wewnętrzną decyzję o powiedzeniu prawdy. O tym, co się działo w rządach PiS-u, w których on też uczestniczył. Nie chciałbym, żeby to przesłuchanie jakby wybielało tamten czas aktywności Jarosława Gowina, bo brał w tym wszystkim udział, jak pamiętam, ale się nie cieszył, ale prawda jest potrzebna - przekonuje Bartosz Arłukowicz, poseł Koalicji Obywatelskiej.
- Pewnie siedział przy tym stoliku przy ulicy Nowogrodzkiej, albo na warszawskim Żoliborzu, gdzie zapadały decyzje. Będzie w stanie przekazać, kto dociskał, kto naciskał, kto wydawał ostateczne polecenie - dodaje Tomasz Trela.
Pytania o odpowiedzialność
Potencjalnych współwinnych - jak słyszymy - jest kilku. Nadzorujący pocztę ówczesny wicepremier Jacek Sasin, premier Mateusz Morawiecki, który podpisywał wszystkie dokumenty, oraz prezes PiS.
- Odpowiedzialność główną za zarządzenie wyborów kopertowych w 2020 roku wziął na siebie pan prezes Jarosław Kaczyński. W jednym z wywiadów, zdaje się, oświadczył, że to była jego inicjatywa i na jego polecenie te działania zostały podjęte - przypomina Ewa Wrzosek ze Stowarzyszenia Prokuratorów "Lex super omnia". Prokurator Ewa Wrzosek też ma być przesłuchiwana przez komisję. - Jeszcze takiego wezwania nie dostałam, aczkolwiek, oczywiście, śledzę doniesienia medialne i wiem, że mam być świadkiem przed tą komisją - mówi. To właśnie ona wszczęła śledztwo w sprawie wyborów kopertowych, które szybko zostało umorzone przez jej zwierzchników, a ona sama zaczęła mieć problemy dyscyplinarne. - Z mojej wiedzy wynika, że akta tej sprawy zostały przejęte przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. W sprawie nadal się nic nie dzieje - opowiada Ewa Wrzosek.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ruszyła komisja śledcza do spraw wyborów kopertowych. "Nie będzie lansu i kuglarstwa"
Jak tłumaczy Ewa Wrzosek, efekty prac komisji śledczej powinny być później dowodami w prokuraturze. A PiS niezmiennie tłumaczy, że wszystko byłoby dobrze, wszystko mogłoby się wtedy udać, gdyby nie samorządowcy. - Mieliśmy pewien problem. Zbliżały się wybory w konstytucyjnym terminie, w normalnym trybie. Część samorządowców powiedziała, że będzie te wybory sabotować, że nie udostępni lokali, nie wyda urn, bo według ich widzimisię wybory nie mogą się odbyć. I to był ten moment, kiedy zaczęło być nie w porządku - zaznacza Marcin Horała, poseł PiS.
Nowi rządzący odpowiadają, że w środku pandemii PiS po prostu nie stanął na wysokości zadania w sprawie wyborów. Kosztowało to nas wszystkich duże pieniądze. - Mam podejrzenie, że ta kwota, o której ciągle mówimy, 70 milionów złotych, że ona jest zaniżoną kwotą. Że te prawdziwe wydatki, zaangażowanie państwa, było absolutnie bez precedensu, było na ogromną skalę i tam cel absolutnie uświęcał środki - twierdzi Michał Kobosko, poseł Polski 2050.
Prawie 30 świadków
W sumie komisja śledcza w sprawie tak zwanych wyborów kopertowych ma przesłuchać prawie 30 świadków. Poza byłym wicepremierem Gowinem i wspomnianą prokurator Wrzosek, mają to być na przykład były współpracownik Gowina Michał Wypij, była marszałek Sejmu Elżbieta Witek, Mateusz Morawiecki, Jacek Sasin, Michał Dworczyk i Jarosław Kaczyński. Platforma Obywatelska nie zgodziła się za to ani na przesłuchanie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która była wtedy pierwotną kandydatką Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, ani na przesłuchanie Rafała Trzaskowskiego, który po zmianie daty wyborów został nowym kandydatem Koalicji Obywatelskiej.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24