89 procent ludzi na świecie popiera troskę o klimat, o środowisko, powietrze, którym oddychamy, nasze lasy, rzeki i zwierzęta. To ogromna, choć w ostatnim czasie milcząca większość. W Międzynarodowy Dzień Ziemi oddajemy głos tym, którzy nie tyle mówią, ale robią coś, by to środowisko chronić.
Przygnębiających doniesień dotyczących katastrofy klimatycznej, niestety, jest aż nadto. Przypadający 22 kwietnia Międzynarodowy Dzień Ziemi ma być świętem pozytywnym. W tym roku jest organizowany pod hasłem "Nasza Moc. Nasza Planeta".
Dla ekologów wielkim wyzwaniem jest walka z wyciekami ropy do mórz i oceanów. Teraz szybką reakcję na potencjalną katastrofę ułatwi sztuczna inteligencja - norwescy inżynierowie opracowali radar, który pozwala błyskawicznie wykryć skażenie i ocenić jego rozmiar.
- Wiemy, że ropa lub olej wygładzają powierzchnię wody. Znikają zmarszczki tworzone przez wiatr. Nasz radar i oprogramowanie potrafią wykryć tę charakterystyczną, płaską powierzchnię wody - mówi Marius Five Aarset, inżynier, dyrektor wykonawczy grupy Miros.
Całodobowy, precyzyjny monitoring zapobiega rozszerzaniu się ewentualnego zanieczyszczenia. Oprogramowanie ma też dodatkowe funkcje.
- Sztuczna inteligencja nie tylko wykrywa obecność ropy, ale też z dużą dokładnością przewiduje, w którą stronę i z jaką prędkością plama będzie się przesuwać. Wiemy na przykład, z jaką siłą uderzy w łódź lub nabrzeże - wskazuje Marius Five Aarset.
Nie zawsze potrzebne są nowe technologie
Skutki katastrofy klimatycznej zmuszają ludzi do poszukiwania rozwiązań, które pozwolą przetrwać. Nie zawsze potrzebne są do tego najnowsze technologie.
Przykład cichej rewolucji: w kilku miejscowościach w centralnej Kenii mieszkańcy zaczęli zakładać banki lokalnych nasion, bo globalnie uprawiane rośliny nie radzą sobie w ekstremalnie suchym klimacie.
- Nawet jeśli lokalne rośliny dają niższe plony niż komercyjne, globalne gatunki, to i tak są dla nas lepsze. Są bardziej odporne na suszę. Częściej dają plony. Nie musimy stosować chemicznych odchwaszczaczy. W ogólnym rachunku mniej kosztują i wymagają mniejszego nakładu pracy - wskazuje Martha Wangui, która uprawia lokalne gatunki roślin w Kenii.
Pomysł zrodził się z głodu. Rolnicy uczą się od siebie nawzajem, jak uprawiać dawno zapomniane, miejscowe rośliny, jak pozyskiwać i przechowywać ich nasiona. Po kilku latach mieszkańcy stali się coraz bardziej niezależni - rosnące ceny ziaren, a nawet susza, nie muszą już oznaczać głodu.
CZYTAJ TAKŻE: Ulewa trwała 20 minut. Zalanych zostało około 150 budynków. Wciąż trwa sprzątanie w Pawłosiowie
Milcząca większość
W oddolne inicjatywy na rzecz ochrony środowiska czasem naprawdę łatwo się zaangażować. Mieszkająca nad Pacyfikiem na zachodzie Stanów Zjednoczonych Liesl Clark nie mogła znieść widoku piętrzących się na plaży śmieci. Zrozumiała, że winny jest przesadny konsumpcjonizm. W ramach projektu "Buy Nothing", czyli "Nic nie kupuj", zaczęła zachęcać znajomych i sąsiadów do wymieniania się potrzebnymi rzeczami.
Tłumaczyła: oddaj za darmo coś, czego już nie potrzebujesz, a co może się przydać komuś innemu. To czysta ekologiczna oszczędność.
- Napisz na grupie, czego potrzebujesz, a może się okazać, że twój sąsiad akurat ma taką rzecz. Ludzie się angażują, bo we wspólnym działaniu jest wielka siła - wskazuje Liesl Clark, twórczyni serwisu "Buy Nothing".
Nie zawsze sobie tę wspólną siłę uświadamiamy. Według organizacji medialnej Covering Climate Now nawet 89 procent z nas oczekuje od rządzących bardziej zdecydowanych działań wobec katastrofy klimatycznej. Jesteśmy jednak milczącą większością. Błędnie sądzimy, że inni takich działań nie chcą.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters