Równocześnie w kilku miastach, gdzie są zakłady karne, zostały podpalone prywatne samochody pracowników więzień. Minister sprawiedliwości Francji twierdzi, że to odwet za skuteczną walkę z przestępczością. Sprawcy zostawiają po sobie napis "DDPF" - oznacza prawa więźniów.
To niespotykany atak. Skoordynowany. Zorganizowany w wielu miastach na terenie całej Francji. Wymierzony w służbę więzienną. W nocy z poniedziałku na wtorek spalone zostały auta zaparkowane na terenie więzień, w ich pobliżu oraz przed domami należącymi do strażników. Jeden budynek został ostrzelany z karabinu maszynowego.
- Całe szczęście, że w chwili ataku nikt ani nie przejeżdżał, ani nie przechodził po drugiej stronie bramy. Kule przeszły na wylot, więc to mogło mieć dużo poważniejsze konsekwencje. Na szczęście nikt nie został ranny - przekazuje David Mantion ze związku zawodowego strażników więziennych UFAP-UNSA Justice.
Do ataków na więzienia bądź auta doszło między innymi w Tulonie, Aix-en-Provence, Nimes, Nanterre i w Marsylii. Przestępcy wszędzie zostawili ten sam podpis - skrót DDPF - który ma oznaczać "prawa francuskich więźniów".
- Policja, upoważniona do swoich działań przez prokuratora krajowego, wkłada wiele wysiłku w to, by znaleźć sprawców. Gdy zostaną znalezieni, staną przed sądem, i mam nadzieję, że usłyszą bardzo surowe wyroki - przekazuje Gerald Darmanin, minister sprawiedliwości Francji.
ZOBACZ TEŻ: Seria nocnych ataków na więzienia w całym kraju
Minister twierdzi, że napastnicy są powiązani z dużymi grupami przestępczymi i przemytem narkotyków. Kilka dni temu rząd zapowiedział stworzenie tak zwanych więzień modułowych, dzięki którym szybko i niewielkim kosztem można stworzyć dodatkowo trzy tysiące nowych miejsc do odbywania krótkoterminowych kar. Jednocześnie powstać mają nowe więzienia o zaostrzonym rygorze dla szczególnie niebezpiecznych przestępców.
- Uderzyliśmy ich tam, gdzie zabolało. Po raz pierwszy od dekad Francja podejmuje zdecydowane działania przeciwko dilerom narkotyków - wskazuje Gerald Darmanin.
Strażnicy więzienni coraz bardziej wystraszeni
Minister mówi, że to akty terroru, bo może do nich dojść w dowolnym miejscu i czasie, a celem jest podważenie społecznego poczucia bezpieczeństwa. Niestety, okazuje się to być skuteczne. Strażnicy więzienni są coraz bardziej sfrustrowani i wystraszeni.
- Sytuacja jest bardzo napięta. Mamy 82 tysiące więźniów i 60 tysięcy cel. Co gorsza, mamy coraz mniej personelu. Wszystkich tych ludzi pilnuje tylko trzy tysiące strażników. Pracownicy więzień są potwornie zmęczeni. To musi w końcu wybuchnąć - nie wiadomo tylko, czy gniew pozostanie za więziennymi ścianami, czy wypłynie na ulice - mówi Wilfried Fonck ze związku zawodowego UFAP-UNSA Justice.
W środę nad ranem doszło do kolejnych podpaleń samochodów. Nikt nie ucierpiał, ale właściciele aut nie mogą ich odholować, bo na razie są dowodami badanymi przez policyjnych techników.
- Podpalenia samochodów zdarzają się coraz częściej. Dlatego oczekujemy zwiększenia ochrony na parkingach w okolicach więzień. Można zainstalować monitoring, wynająć ochronę, wysłać drony. Pracownicy muszą mieć bezwzględnie zapewnione bezpieczeństwo - podkreśla Laure Cassier, która pracuje w państwowej szkole administracji więziennej.
W serwisach społecznościowych krążą komentarze podpisane skrótem używanym przez napastników. Ich autorzy piszą, że więźniom też przysługują prawa człowieka, że strażnicy więzienni źle ich traktują i że ataki są aktem desperacji, a nie terroru.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters