Ruszył nowy niemiecki parlament ze skrajną prawicą jako drugą siłą polityczną. AfD nadal w Bundestagu pozostaje izolowane, ale teraz broni się, odwołując do standardów demokratycznych. Skrajnej prawicy mocno zależy na zdobyciu miejsca w parlamentarnym gremium kontrolnym, które monitoruje niemieckie służby wywiadowcze.
AfD skarży się na łamanie demokratycznych standardów. Niemiecka skrajna prawica żąda "bez wyjątku wszystkich praw i urzędów, które przysługują drugiej najsilniejszej frakcji w Bundestagu".
Niemiecki parlament rozpoczął nową kadencję. Na pierwszym posiedzeniu stało się jasne, że AfD będzie nadal otoczona tak zwanym kordonem sanitarnym. Nie dostała nawet zwyczajowego stanowiska wiceprzewodniczącego, choć w ostatnich wyborach zdobyła ponad 20 procent głosów.
ZOBACZ TEŻ: Algorytmy promują skrajną prawicę
- Kiedy odmawiacie nam naszych praw, to nie przynosi wam to żadnego pożytku. Większość wyborców już dawno ma dość tego lewicowo-zielonego kartelu. AfD podwoiła swoją liczebność w Bundestagu. Jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej. Wasze sztuczki nie powstrzymają naszego wzrostu - mówił podczas posiedzenia Bernd Baumann, sekretarz klubu poselskiego AfD.
Domagają się ważnych stanowisk
AfD oburzyło między innymi to, że jej poseł, Alexander Gauland, nie został honorowym przewodniczącym otwierającym pierwsze posiedzenie Bundestagu. Gauland to persona non grata, bo w przeszłości wielokrotnie wybielał zbrodnie III Rzeszy. W 2021 roku obwinił Polskę o wybuch II wojny światowej.
ZOBACZ TEŻ: W AfD i w jej otoczeniu są agenci Rosji i Chin. Oskarżenia się mnożą. "Nasi ludzie są bombardowani"
Skrajnej prawicy mocno zależy na zdobyciu miejsca w parlamentarnym gremium kontrolnym, które monitoruje niemieckie służby wywiadowcze. Gdyby AfD uzyskała pożądane stanowisko, to mogłaby dostać wgląd do akt w śledztwach toczonych przeciwko niej samej, a służby podejrzewają ją między innymi o związki z Kremlem.
Swoją prorosyjską postawę AfD tylko potwierdziła 18 marca. Jej politycy nazwali hańbą to, że kończący swoją kadencję poprzedni Bundestag przyjął gigantyczny pakiet wydatków na obronę. - To dzień wstydu, wstydu dla demokracji i państwa prawa - komentowała Beatrix von Storch, posłanka AfD.
Trudne zadanie przed liderem chadecji
Znalezienie większości parlamentarnej dla wartego 500 miliardów euro pakietu uchodzi za sukces lidera chadeckiego bloku CDU/CSU Friedricha Merza. Niemcy musiały w tym celu zmienić konstytucję.
- Niemcy wysyłają jasny sygnał naszym partnerom i przyjaciołom, ale także naszym przeciwnikom. Sprawiamy, że ten kraj jest zdolny i gotowy do obrony. Nie brakuje nam środków na obronę, wolność i pokoju. Bierzemy również odpowiedzialność za bezpieczeństwo Europy - podkreśla Friedrich Merz.
Teraz przed liderem CDU/CSU stoi zadanie sformowania koalicji rządowej z socjaldemokratami z SPD. Niemiecka prasa pisze o znacznych różnicach poglądów między przyszłym kanclerzem a jego koalicjantem - między innymi w kwestiach polityki społecznej czy podejściu do aborcji.
Celem jest utworzenie nowego rządu najpóźniej do Wielkanocy. Stary rząd pożegnał prezydent Frank-Walter Steinmeier.
- Udało się wam stworzyć międzypartyjne sojusze, by zabezpieczyć nasze zdolności obronne za pomocą specjalnego funduszu. Wyciągnęliście wszystkie asy z rękawa, by zabezpieczyć dostawę energii podczas pierwszej zimy wojny. Wspólnie z władzami lokalnymi zapewniliście schronienie wielu ludziom, którzy uciekli przed wojną, mimo że ten ciężar doprowadził nas do granic możliwości. Te osiągnięcia waszego rządu zasługują na szacunek - mówił Frank-Walter Steinmeier
Prezydent Niemiec poprosił Olafa Scholza o dalsze wykonywanie obowiązków kanclerza do czasu powołania jego następcy. Po pierwszym posiedzeniu nowego Bundestagu Scholz jest jedynie pełniącym obowiązki szefa rządu. Choć jego partia toczy rozmowy w sprawie utworzenia nowej koalicji, on sam nie bierze udziału w negocjacjach.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/CLEMENS BILAN