Kierowcy, przedsiębiorcy i politycy na całym świecie nerwowo spoglądają w stronę Bliskiego Wschodu. Od tego, jak Izrael zdecyduje się zaatakować Iran, zależeć będzie cena ropy na rynkach, a w konsekwencji kondycja gospodarki. Jeśli odwet Izraela będzie silny, wciągnie w wojnę cały region, który odpowiada za jedną trzecią światowej produkcji surowca.
Dziennikarz CNN Fred Pleitgen dotarł do Teheranu. Irańczyków pytał między innymi o wiszący w powietrzu odwet Izraela. - Wszyscy myślą o tym, jaki ruch wykona teraz Izrael. Bez względu na to, co to będzie, my odpowiemy - przyznał jeden z mieszkańców. - Nie boję się, bo wierzę w swój kraj i jego przywódców. Cokolwiek się wydarzy, nie zagrozi to narodowi irańskiemu - skomentowała kolejna mieszkanka.
Na początku października Iran wystrzelił w stronę Izraela prawie 200 pocisków balistycznych, większość została zestrzelona, ale rząd Benjamina Netanjahu zapowiedział odwet.
Brytyjski "The Economist" donosi, że Izrael ma rozważać cztery opcje: atak na irańskie porty i instalacje naftowe, bombardowanie celów wojskowych, próbę zlikwidowania irańskiego przywództwa na czele z ajatollahem Chameneim i atak na irańskie instalacje nuklearne. Ostatnia opcja ma być celem numer jeden dla izraelskiego premiera. "Netanjahu wierzy, że Izrael ma historyczną szansę na przebudowanie Bliskiego Wschodu. I tym razem niektórzy z jego generałów, choć nie wszyscy, zgadzają się. Uważają, że fakt, iż Izrael przetrwał dwie duże salwy irańskich pocisków z niewielkimi stratami, dowodzi, że kraj może wytrzymać każdy atak Iranu" - piszą dziennikarze.
Biały Dom przeciwny atakom na irańskie porty i instalacje naftowe?
Netanjahu miał telefonicznie rozmawiać o swoich planach z Joe Bidenem. Nieoficjalnie amerykański prezydent miał naciskać, by Izrael nie bombardował celów związanych z produkcją i transportem irańskiej ropy, bo spowodowałoby to wzrost cen surowca na finiszu amerykańskiej kampanii wyborczej.
- Nawet całkowite wyeliminowanie zdolności produkcyjnych Iranu nie spowodowałoby tego, że na świecie zabrakłoby ropy naftowej, ponieważ mogłaby być uzupełniona innymi źródłami. Natomiast te wolne moce produkcyjne zdecydowanie by się zmniejszyły, co oznaczałoby zwiększenie ryzyka i pewnie wzrost ceny ropy naftowej - ocenia Dawid Czopek, zarządzający Polaris FIZ, ekspert rynku paliw.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Biden wezwał Netanjahu do "zminimalizowania szkód"
Biały Dom ma też być przeciwny atakowi na irańskie instalacje nuklearne, ale w tej kwestii amerykańska klasa polityczna jest podzielona.
- Ktoś zapytał Bidena: czy powinni uderzyć w Iran? Odpowiedział: dopóki nie uderzą w broń jądrową. To jest właśnie to, w co powinni uderzyć, prawda? To największe zagrożenie - broń jądrowa i jej potęga - mówi Donald Trump, kandydat w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych. - Gdyby Iran kiedykolwiek zdobył broń jądrową, użyłby jej. Pytanie brzmi, przeciwko komu najpierw. Przeciwko mnie? Tobie? Arabii Saudyjskiej? Nie możemy do tego dopuścić - podkreśla Lindsey Graham, amerykański senator z Partii Republikańskiej.
Ważna deklaracja z Berlina
Jedną z wielkich niewiadomych jest to, czy Waszyngton ma jeszcze jakikolwiek wpływ na izraelskiego premiera. Ameryka wciąż zbroi swojego sojusznika, ale rząd Izraela ma działać na własną rękę. Tak miało być na przykład przed głośną akcją, po której w wyniku wybuchu pagerów zginęło kilkudziesięciu członków libańskiego Hezbollahu.
Odcięcie Izraela od zachodniego uzbrojenia nie wchodzi w grę. Ważna deklaracja w tej sprawie popłynęła z Berlina. - Dostarczaliśmy broń i będziemy dostarczać broń. Takie jest stanowisko rządu federalnego - powiedział Olaf Scholz, kanclerz Niemiec.
Deklaracja Olafa Scholza to odpowiedź na oskarżenia ze strony opozycji o brak wsparcia rządu dla Izraela. Niemcy miały rzekomo odmawiać udzielania licencji eksportowych na amunicję lub części zamienne do czołgów.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: ABIR SULTAN/PAP/EPA