Jeśli decyzja Trybunału Konstytucyjnego stanie się obowiązującym prawem, to dla pacjentek, u których stwierdzono nieuleczalną, śmiertelną wadę płodu, będzie to oznaczało miesiące męczarni, a my będziemy się temu tylko przypatrywać - mówią lekarze, którzy przyłączyli się w środę do protestu przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej.
Część personelu Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie wystąpiło w obronie kobiet i pacjentek. - To symbol naszego sprzeciwu, pomimo tego że musimy zaraz rozpocząć naszą pracę, walczyć z pandemią - powiedziała jedna z protestujących kobiet.
Przeciwko ograniczaniu dostępu do aborcji protestują największe polskie towarzystwa lekarskie.
"Apelujemy o wycofanie decyzji odbierającej kobietom prawo wyboru, odbierającej dostęp do najnowszej wiedzy medycznej, a nam medykom możliwość niesienia pomocy zgodnie z zasadami Kodeksu Etyki Lekarskiej" - napisało Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników.
"Konsekwencją penalizacji aborcji (...) będzie zmniejszenie dostępu do opieki położniczej i perinatalnej dla wszystkich - zarówno zdrowych, jak i dotkniętych wrodzonymi wadami - płodów i ich matek, co doprowadzi do niekontrolowanego wzrostu zgonów oraz niepełnosprawności wskutek powikłań okołoporodowych matek i dzieci, których w normalnych warunkach potrafilibyśmy uniknąć" - oświadczyło Polskie Towarzystwo Pediatryczne.
- Sytuacja obecna może zatrzymać rozwój perinatologii polskiej, dając nieszczęście kolosalne kobietom, ale przy okazji hamując rozwój naukowy naszej działki położnictwa - dodaje prof. Mariusz Zimmer, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.
"Moja praca staje się w zasadzie bezzasadna"
Tragedia kobiet będzie też dramatem lekarza. - Ja nie mogę łamać prawa, tak? Więc jeżeli prawo będzie mówiło, że ja nie mogę nic zrobić, to będę mówił: proszę pani, ma pani bardzo ciężką wadę genetyczną, ja nic nie mogę zrobić, obserwujemy - skomentował ginekolog dr Maciej Jędrzejko.
Na wizytach kontrolnych pozostanie lekarzom pokazywanie pacjentce coraz bardziej uszkodzonego płodu.
- Moja praca staje się w zasadzie bezzasadna. Po tym, jak poinformuję pacjentkę o tym, że jej dziecko jest nieuleczalnie chore, skazuję ją na sześć miesięcy męczarni, począwszy od 12. tygodnia, kiedy wykonuję to badanie USG - mówi ginekolog dr Robert Łyszcz.
Każdy z lekarzy wie, jak trudno jest przekazać pacjentce tę najgorszą informację, że wada jest ciężka, śmiertelna i nieuleczalna.
Teraz będą musieli przekazać jeszcze jedno: że państwo każe pacjentce rodzić.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24