Pięciomiesięczny chłopiec, który pierwszego listopada z podejrzeniem pobicia trafił do koszalińskiego szpitala, jest w stanie stabilnym. Trzeciego listopada jego rodzice zostali doprowadzeni do prokuratury i usłyszeli zarzuty. Ojciec decyzją sądu został zatrzymany w areszcie na trzy miesiące, wobec matki zastosowano dozór policyjny.
Pięciomiesięczne dziecko było ofiarą przemocy. Prawdopodobnie było krzywdzone przez najbliższe osoby. Wskazują na to obrażenia, co do których biegli nie mają wątpliwości. - Nie są to obrażenia, które by zagrażały życiu dziecka, natomiast są to obrażenia, które nie mogły powstać przypadkiem. W ocenie biegłego ktoś musiał to dziecku zrobić - przekazuje Ewa Dziadczyk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Chłopczyk, poza powierzchownymi obrażeniami głowy, ma złamane podudzie i przedramię. Jego ojciec twierdzi, że dziecko wypadło mu z ręki. Dowody temu przeczą.
- Sąd dysponował już wstępną opinią lekarską, z której wynika, że te obrażenia wielonarządowe to nie było jednorazowe uderzenie, to świadczyłoby o tym, że musiało dojść do pobicia - mówi Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie.
Sąsiedzi nie byli obojętni
Matka zaś tłumaczy, że nie było jej przez jakiś czas w mieszkaniu. - Matka przyznała się do narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo uszczerbku na zdrowiu. Wyjaśniła, że nie wie, co się stało, ponieważ przez jakiś czas była sprzątać piwnicę. Jak wróciła do domu, to zauważyła, że dziecko ma opuchniętą buzię i płacze, jest niespokojne - przekazuje Ewa Dziadczyk.
To właśnie płacz i krzyk dziecka zaalarmowały sąsiadów. Nie byli obojętni, zawiadomili policję.
- Policjantki w trakcie tej interwencji zauważyły, że chłopiec, który leżał w łóżeczku, pięciomiesięczny chłopiec, jest niespokojny, bardzo głośno płacze, ma zasinienia w okolicach głowy. W związku z tym podjęły decyzję, żeby natychmiast na miejsce wezwać karetkę - mówi nadkomisarz Monika Kosiec z Komendy Miejskiej w Koszalinie.
Dziecko natychmiast zostało przewiezione do szpitala. Dzisiaj lekarze jego stan określają jako stabilny.
Rodzice w momencie zatrzymania byli pijani - matka miała pół promila, a ojciec promil alkoholu w wydychanym powietrzu.
- Rodzice wraz z małoletnim chłopcem w tym mieszkaniu zamieszkiwali od około 14 dni. Została w tym momencie założona Niebieska Karta, natomiast my zbieramy materiały odnośnie tych miejsc pobytu i miejsc zamieszkania, gdzie rodzina mieszkała wcześniej. Wiemy, że wcześniej nie było założonej Niebieskiej Karty. Ustalamy, czy nie było również interwencji - informuje Monika Kosiec.
Prokuratura postawiła rodzicom zarzuty
Trzeciego listopada matce postawiono zarzut narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Wobec kobiety zastosowano środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji.
- Natomiast ojcu dziecka przedstawiono zarzut znęcania się nad chłopcem, spowodowania u niego obrażeń ciała i narażenia tego dziecka - tak jak matka - na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - dodaje Ewa Dziadczyk.
Czwartego listopada sąd zdecydował o tymczasowym, trzymiesięcznym areszcie dla mężczyzny. - Po pierwsze zachodzi obawa matactwa, zachodzi obawa ukrywania się w związku z tym, że grozi temu panu surowa kara. Ponadto istnieje obawa, że ponieważ to jest członek rodziny, może popełnić ponownie podobny czyn - wskazuje Sławomir Przykucki.
Ojcu dziecka grozi kara do ośmiu lat więzienia, matce - do lat pięciu. Prokurator wystąpił do sądu rodzinnego z wnioskiem o tymczasową opiekę rodziny zastępczej, aby dziecko po wyjściu ze szpitala nie trafiło z powrotem do matki.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24