Walka o zmianę definicji gwałtu trwa od lat, a szansa pojawiła się po zmianie władzy. Dla wielu ofiar przestępstw seksualnych to jest kluczowa sprawa. Nowa definicja ma zawierać słowa o doprowadzeniu danej osoby do stosunku płciowego w "inny sposób mimo braku jej zgody". Poseł PiS Grzegorz Lorek i posłowie Konfederacji podczas debaty w Sejmie przekonywali, że oznacza to pozbawienie mężczyzn domniemania niewinności. Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, popiera jednak tę zmianę.
Poseł PiS Grzegorz Lorek podczas drugiego czytania projektu dotyczącego zmiany definicji gwałtu próbował udowodnić, że jeśli mężczyzna za każdym razem nie uzyska pisemnej zgody na seks, to będzie z góry na przegranej pozycji.
- Już dzisiaj prokuratorzy i sądy badają, czy seks był za zgodą kobiety. Nowe prawo to czysta demagogia i de facto prezent dla bezwzględnych i mściwych kobiet, które będą mogły teraz użyć tego prawa do zaatakowania byłego kochanka - przekonywał Lorek. Wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty, który prowadził obrady, uznał te słowa za przerażające.
- Mówienie o tym, że to będzie używanie do prywatnych wojen damsko-męskich jest ogromnym nadużyciem, jest absolutnie haniebne - skomentowała Katarzyna Kotula, ministra ds. równości, posłanka Lewicy.
- Chcemy, żeby kobiety były bezpieczne, żeby to prawo chroniło kobiety przede wszystkim. Jak słyszę, co mówi poseł Lorek z mównicy sejmowej, to włos się na głowie jeży - ocenił Maciej Wróbel, poseł Platformy Obywatelskiej
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Definicja gwałtu sprzed niemal stu lat. Kobiety walczą o zmianę
Posłowie Konfederacji są podobnego zdania co poseł Lorek. - Projekt ten wprowadza de facto domniemanie winy, domniemanie winy, że każda osoba, która zostanie oskarżona o to, że zgwałciła, będzie musiała udowadniać, że przestępcą nie jest - powiedział z mównicy sejmowej Witold Tumanowicz, poseł Konfederacji.
Żaden z klubów jednak nie opowiedział się wprost przeciwko ustawie i jeśli dyscypliny partyjnej nie będzie, to nawet posłanki PiS - przynajmniej niektóre - deklarują, że będą za. - Tutaj wola kobiety, świadomość kobiety przy podejmowaniu aktu płciowego jest bardzo ważna, tak że ja jestem absolutnie po stronie kobiet - powiedziała Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
Prawnicy też mają zastrzeżenia
Obowiązująca definicja gwałtu to zapis z 1932 roku - czyli prawie stuletni. Nie uwzględnia, że w tym czasie świat, obyczaje, rzeczywistość i prawa kobiet - wszystko - zmieniło się radykalnie. Omawiany w Sejmie projekt Lewicy zakłada, że każde obcowanie płciowe bez świadomej i dobrowolnej zgody to gwałt.
- Nie musi być podstępu, nie musi być przemocy, kobieta się nie musi bronić, gryźć, drapać, wystarczy po prostu, że nie chce - tłumaczy Katarzyna Piekarska, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Kto doprowadza inną osobę do obcowania płciowego przemocą, groźbą bezprawną, podstępem lub w inny sposób mimo braku jej zgody, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15.
Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 15.
Dla organizacji wspierających ofiary gwałtu to dopiero początek zmian. - Sama zmiana zapisów w Kodeksie karnym to jest jeszcze za mało, żeby zmieniła się też na przykład praktyka sądów czy prokuratur - wskazuje Joanna Gzyra-Iskandar z Fundacji "Feminoteka".
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Posłanki zatańczyły w Sejmie. Chcą zmiany definicji gwałtu
Prawnicy zwracają uwagę na zapisane w projekcie nierówności. - Różnicuje rodzaje pokrzywdzonych, czyli osoby na przykład z jakąś niepełnosprawnością intelektualną, jeżeli ktoś zgwałci, to może być zagrożone to mniejszą karą - mówi Agata Bzdyń, radczyni prawna.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN