Trójka skazanych miała pójść do więzienia na rok. Nie pójdą, bo Sąd Najwyższy nieoczekiwanie uchylił wyrok i nakazał rozpoczęcie procesu od nowa. Chodzi o rodzinę, która bez powodu zamieniła życie sąsiadki w piekło. Kobieta poddała się i sprzedała dom. Teraz cierpi nowy nabywca.
Pani Bożena - emerytowana nauczycielka - przez lata miała problem z przemocowymi sąsiadami. Mieszkała w Żdżarach koło Dębicy. Jej koszmar trwał latami. Przez swoich sąsiadów była wyzywana, zastraszana, a jej dom był obrzucany kamieniami czy petardami. - W pewną niedzielę na ogrodzenie wywiesili dwie siatki z ludzkim kałem. Powiedzieli, że to jest ich ogrodzenie i sobie mogą wieszać, co im się podoba. Zrobili wysypisko przy mojej bramie - opowiadała w 2018 roku Bożena Wołowicz.
Policja interweniowała w sprawie wielokrotnie, ale działania funkcjonariuszy nic nie dały. W 2020 roku pani Bożena sprzedała swój dom i wyprowadziła się z miasta. Jednak wtedy agresja sąsiadów została skierowana w stronę nowego właściciela - pana Antoniego.
Sprawa pani Bożeny znalazła swój finał w sądzie. Dwa lata temu Sąd Okręgowy w Rzeszowie skazał agresywnych sąsiadów na kary bezwzględnego więzienia, ale Sąd Najwyższy właśnie ten wyrok uchylił. Jednym z powodów, dlaczego Sąd Najwyższy przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, jest nieprecyzyjne ustalenie roli każdego z oskarżonych.- Nie moze być tak, że ktoś zostanie skazany i ukarany za to, że był w grupie, która zrobiła cos złego - tłumaczy zastępca rzecznika Sądu Najwyższego Piotr Falkowski.
Impas trwa
Decyzja wymiaru sprawiedliwości jeszcze bardziej wpłynęła na zachowania oskarżonych. - Oni dostali decyzją Sądu Najwyższego wiatr w żagle. W tej chwili dopiero poczuli się mocni, bezkarni, że mają przyzwolenie - uważa Bożena Wołowicz. - To jest żadna sprawiedliwość, to jest wypaczenie tej funkcji, jaką ma być właśnie sprawowanie wymiaru sprawiedliwości - dodaje Mariusz Paplaczyk, adwokat.
Po uchyleniu wyroku agresywni sąsiedzi celebrowali decyzję sądu. - Oni wiedzą, że nawet jeżeli zapadnie niekorzystny wyrok, to zapadnie za tyle lat, że oni przez ten okres czasu będą mogli robić, co chcą - ocenia profesor Zbigniew Ćwiąkalski, adwokat, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny.
Efekty decyzji sądu już widać. - Byle zaczepić, byle po prostu tylko sprowokować. Tam jest zadowolenie wtedy w tej rodzinie. To jest ich tlen do oddychania, dokuczanie drugiemu człowiekowi - mówi Antonii Wałęga, który kupił dom od pani Bożeny.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN