Kolejna burza w obozie władzy zażegnana, czego dowodem były czwartkowe głosowania w Sejmie dotyczące wyboru spośród sędziów członków Krajowej Rady Sądownictwa i ponownego wyboru Adama Glapińskiego na prezesa NBP. Opozycja uważa, że za tą zgodnością w Zjednoczonej Prawicy "idą frukta i pieniądze", jak to określił Krzysztof Gawkowski, poseł klubu Lewicy. - Nie było żadnego targu o żadne stanowiska - odpowiada lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.
- Przy każdym kryzysie partii rządzącej przychodzi ktoś, kto oferuje kolejne posady, i musimy te patologie władzy pokazywać - mówi Miłosz Motyka, rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego. To on rok temu stworzył listę "tłustych kotów" - członków rodzin byłych i obecnych polityków, a także działaczy PiS zatrudnionych w państwowych spółkach.
Teraz Miłosz Motyka listę weryfikuje, bo choć - jak mówi - kilka nazwisk z listy wypadło, to pojawiają się nowe - mimo zapewnień prezesa PiS z lipca ubiegłego roku.
- To jest syndrom tłustych kotów. (...) Jeżeli tego nie zmienimy, to, szanowni państwo, nie mamy żadnych szans na to, żeby wygrać wybory - mówił wówczas Jarosław Kaczyński.
- Oczywiście, że Jarosław Kaczyński nie poradził sobie z "tłustymi kotami". On je wyhodował, sypał im karmę - ocenia Szymon Hołownia, lider Polska 2050.
Twarzami nepotyzmu i kolesiostwa w PiS-ie są z jednej strony byli znani posłowie, jak Małgorzata Sadurska, która obecnie zasiada w zarządzie PZU, albo były wójt Pcimia Daniel Obajtek, który dziś pełni funkcję prezesa Orlenu.
Według sprawozdań finansowych za ubiegły rok średnie miesięczne wynagrodzenie prezesa Obajtka to ponad 109 tysięcy złotych. W przypadku byłej posłanki PiS-u to ponad 150 tysięcy złotych miesięcznie.
Z drugiej jednak strony są setki radnych i działaczy w całej Polsce, którzy po wygranych przez PiS wyborach awansowali do zarządów spółek albo na dyrektorskie stanowiska, albo weszli do rad nadzorczych.
- Korupcji politycznej i nepotyzmu do takiej skali, do jakiej doprowadził PiS, to nikt w Polsce nie zrobił. Nikt nie doprowadził do tego, że wspólny nasz majątek, czyli spółki Skarbu Państwa, jest obstawiony żonami, ciotkami, kochankami, krewnymi w siódmym stopniu - ocenia Szymon Hołownia, lider Polska 2050.
- W zarządach, tam, gdzie są te bardzo wysokie wynagrodzenia, jeżeli zdarzały się takie przypadki, że ktoś blisko rodzinnie związany z ważnym politykiem PiS-u był, to te przypadki zostały zakończone - twierdzi Marcin Horała, wiceminister infrastruktury.
Cena zgody?
Temat stanowisk w państwowych spółkach wraca po czwartkowej decyzji Sejmu, gdy po tygodniach poszukiwań władze PiS znalazły w końcu wystarczającą liczbę posłów, którzy podnieśli rękę za kandydaturą Adama Glapińskiego na stanowisko prezesa NBP.
- Za tym idą frukta i pieniądze. Z tego, co wiadomo, to pan Glapiński zgodził się, żeby jednym z nowych wiceprezesów Narodowego Banku Polskiego był człowiek Ziobry - mówi Krzysztof Gawkowski, poseł klubu Lewicy.
- Nie było żadnego targu o żadne stanowiska. Nie rozmawiałem o jakiejkolwiek funkcji, nawet o funkcji sekretarki albo odźwiernego w Narodowym Banku Polskim. Proszę być pewną, że takich rozmów nie było - odpowiada na zarzuty opozycji Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej Polski.
Opozycja przypomina przypadek posła Lecha Kołakowskiego, który najpierw z klubu PiS wyszedł, potem wrócił i dostał stanowisko w państwowym banku, a potem w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24