Kiedy pan Jan ponad dwa tygodnie temu rozpoczynał wyprawę - miał do przejścia ponad 500 kilometrów. Zostało około 150 kilometrów. Dziadek idzie Głównym Szlakiem Beskidzkim, by zebrać pieniądze dla Aleksandra - wnuczka z niepełnosprawnością. Pomaga i wspiera, kto może, bo razem można więcej.
Pan Jan przeszedł już 350 kilometrów Głównego Szlaku Beskidzkiego. Jest w trasie już trzeci tydzień. - Najgorszy jest ból stóp. Rano w zasadzie mam wrażenie, że nie jestem w stanie wyjść, bo tak bolą - mówi Jan Baranik. Pan Jan wszystko wytrzyma, bo idzie dla siedmioletniego wnuka Aleksandra, czyli Olinka. To ich pierwsza tak długa rozłąka. Dziadek pokonując, trasę, zachęca do zbiórki pieniędzy, za które kupi chłopcu przepustkę do sprawniejszej codzienności: wózek i roczną rehabilitację. - Jeżeli uda się doprowadzić Olinka do takiego stanu, żeby był w stanie chodzić o kulach, to jeszcze pójdziemy razem - zapewnia pan Jan.
- Wskoczyliby w ogień za sobą. Olek po prostu, jak widzi dziadka, to krzyczy z radości - mówi Agnieszka Jóźwicka, mama Olinka. - Się wygłupiamy, wariujemy, czyli robimy kręciołka - dodaje Olinek.
Zanim chłopiec się urodził, jeszcze w brzuchu mamy przeszedł siedem operacji. Na świat przyszedł jako wcześniak. Cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe, ma poważne kłopoty z układem moczowym, jest w trakcie diagnozy spektrum autyzmu. - Potrzebujemy środków przede wszystkim na rehabilitację, na sprzęt rehabilitacyjny, na leki, na wizyty. Rocznie mniej więcej 150 tysięcy złotych wydajemy na usprawnianie Olka - wyjaśnia mama.
Fala pomocy
Gdy dziadek "góry przenosi", babcia organizuje aukcje dla Olinka. - Wystawiam na tej aukcji swoje przetwory, ogórki kiszone i soki różnego rodzaju - tłumaczy Magdalena Frankenberg-Baranik. Pomagają bliżsi i dalsi.
Dziennikarka TVN Dorota Gardias przez kilka dni towarzyszyła Dziadkowi Olinka. Zachęca też, żeby ten, kto może, dołączył do pana Jana. - Jeśli są gdzieś tam w tamtej okolicy na trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego, żeby również to robili. Na pewno będzie szło się raźniej - apeluje Gardias.
Dziadek Olinka żartuje, że jest szlakowym celebrytą. Spotkana fizjoterapeutka zadbała o jego kolano, ktoś poczęstował mrożoną kawą. - Dużo noclegów, powiedzmy, przespałem charytatywnie. Ze względu na to, że idę w takim celu, nie biorą ode mnie opłat bardzo często, dają mi wyżywienie - mówi pan Jan.
Choć poza szlakiem pan Jan jest doradcą podatkowym, wartości tej życzliwości nie potrafi wycenić. To właśnie ona dodaje sił, by iść i zbierać złotówkę do złotówki.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN