Bruksela chce, by już na etapie produkcji sprzętów była pewność, że w razie awarii usterkę można będzie usunąć. W ten sposób chce wpłynąć na lepszą jakość produktów i walczyć z elektrośmieciami. Pomysł w Polsce spotyka się z dużym entuzjazmem.
Pchli targ to tęsknota za tym, co niejednorazowe. - Te starsze (sprzęty - przyp. red.) są najlepsze, bo one najdłużej pracują - mówi jedna ze sprzedawczyń.
Postęp pędzi w parze z tym, jak żyjemy. Nowe sprzęty szybko się psują, a często producenci nie przewidują nawet części zamiennych. - Pralka miała jedną część, która często się psuła i tej (części - przyp. red.) nie ma na rynku - opisuje Robert Karski z serwisu "Diagnoza " we Wrocławiu.
ZOBACZ TEŻ: Bliski koniec warzyw w plastiku, foliówek i keczupu w saszetkach. Unijne przepisy zostaną zaostrzone
Ostateczny rachunek za naprawę nie tylko zniechęca, ale wręcz zmusza do kupna nowego urządzenia. - Mamy pralki, które mają 1200, 1400 obrotów i to nie jest nam w stu procentach potrzebne, a o wiele bardziej eksploatuje te sprzęty. Kiedyś były pralki po 1000 obrotów i wytrzymały 10, 15, 20 lat. Były wytrzymalsze, były z lepszego materiału. Dzisiaj te materiały są słabsze z powodu kosztów - wyjaśnia Adam Kosut z serwisu "AGD-Bulaj" w Poznaniu.
Nowe przepisy
Wkrótce urządzenia mają dostać dłuższe życie i być do naprawy - takie są najważniejsze założenia dyrektywy Rady Unii Europejskiej. Kraje Wspólnoty dostały dwa lata na wprowadzenie zmian do prawa krajowego. Chodzi o to, by zmienić podejście i wydostać się z pułapki.
- Młodym ludziom wmówiono, że założenie ubrania trzykrotnie tego samego, jest dowodem, że ktoś nie jest modny. Jest tak zwany fast fashion, czyli tak naprawdę pomysł biznesowy - produkowanie ubrań niskiej jakości - wskazuje prof. Witold Orłowski, ekonomista.
Pomysł unijny, jak na razie, nie budzi sprzeciwu. - Wszyscy będą zadowoleni, nawet nasza planeta Ziemia. Będzie się wiele rzeczy naprawiało - mówi Daniel Sychowski z "Cooler System" w Gdyni. - Kiedyś bardziej myślano na przyszłość: kupię raz, a porządnie. Teraz, niestety, to tylko wygląda, niekoniecznie jest trwałe - uważa jedna z kupujących na targu.
To oznacza też, że mniej sprzętu wyląduje na wysypiskach. Na końcu rachunek ma się zgadzać - zaczynając od producentów. - Będą te ceny również przekładać na konsumentów, w związku z czym może to spowodować w przyszłości wzrost cen produktów AGD, które będziemy kupować. Co nas też będzie zniechęcać do tego, żeby kupować nowe - zwraca uwagę Anna Motylska-Kuźma, ekonomista z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW we Wrocławiu.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN