Szpitalny oddział noworodków w Pokrowsku położony jest tuż przy froncie w Donbasie. Na zewnątrz spadają bomby, wewnątrz rodzą się dzieci. Czasem w świetle latarek, czasem od razu chore. Stres i strach ich mam robią swoje. Swoje robią też lekarze. Było ich prawie trzydzieścioro, zostało troje.
Na oddziale położniczym w Donbasie czasem krzykowi rodzących się dzieci towarzyszy huk eksplozji. Porodu nie da się przerwać. Nawet gdy wokół spadają rakiety. Na taki wypadek w szpitalu w Pokrowsku przygotowano specjalną salę. Worki z piaskiem w oknach to tam standard. Zdarzało się, że w czasie operacji z powodu ostrzału brakowało prądu. Lekarze pracowali przy świetle latarek, dopóki nie ruszył generator. To teraz jedyny prenatalny oddział szpitalny w kontrolowanym przez Ukraińców Donbasie. - Był oddział w Mariupolu, ale został zbombardowany. Drugi, w Kramatorsku, z powodu ostrzałów musiał być ewakuowany. Zostaliśmy tylko my - mówi Iwan Cyganiok, ordynator Oddziału Położniczo-Prenatalnego w szpitalu w Pokrowsku.
Tylko tam na fachową pomoc mogą liczyć wcześniaki i kobiety w zagrożonej ciąży. Takich pacjentek od wybuchu wojny przybywa w dramatycznym tempie. - Ogromną rolę odgrywa stres. Do tego koszmarne warunki, brak odpowiedniego wyżywienia, fatalny nastrój, brak snu. Wszystko nie tak, wszystko źle. I dlatego noworodki rodzą się chore - tłumaczy Tatiana Władimirowicz, lekarka ze szpitala w Pokrowsku.
Pojedyncze dramaty
Ciężarna Angela wiele dni i nocy spędziła w piwnicy, chowając się przed rosyjskim ostrzałem. - Tam każdego dnia są ostrzały, giną ludzie, w tym dzieci. Wszystko zostało zniszczone - opowiada uchodźczyni z Torecka.
Nastia jest w szpitalu sama. Czeka nie tylko na poród, ale też na wieści od męża, który walczy w ukraińskiej armii. - Jest bardzo ciężko. On cały czas jest na froncie, w najbardziej atakowanych miejscach. Bardzo się boję, gdy nie ma z nim kontaktu - mówi Nastia, mieszkanka Drużkiwki.
Od początku roku w szpitalu w Pokrowsku urodziło się prawie osiemset dzieci. Nie wszyscy mieszkańcy Donbasu chcą lub mogą uciec. Ci, którzy zostali, robią wszystko, by o wojnie zapomnieć. - Wojna wojną, ale życie toczy się dalej. Dopóki nie spotka nas coś bardzo złego, to nawet teraz można być szczęśliwym. Szczególnie z takim małym skarbem na rękach - uważa Anastazja, mieszkanka Donbasu.
Przed wybuchem pełnoskalowej wojny na oddziale położniczym szpitala w Pokrowsku pracowało 26 lekarzy. Zostało ich troje. Twierdzą, że nie brakuje im niczego oprócz rąk do pracy i spokoju. Choć brutalna wojna trwa już prawie półtora roku, to dzieci nie przestały się rodzić. Szpital w Pokrowsku daje matkom z Donbasu namiastkę bezpieczeństwa i nadzieję na lepszą przyszłość dla ich dzieci.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN