Czy 60 tysięcy złotych za jedną tylko dawkę leku to dużo? Chodzi o lek będący często ostatnią szansą dla kobiet walczących z nowotworem piersi. Polska jest jednym z bardzo niewielu krajów w Europie, w których nie jest refundowany, choć od dawna apelują o to i chorzy, i lekarze.
Stanisława Sus już trzy lata walczy z nowotworem piersi. Ma przerzuty w węzłach chłonnych nad obojczykiem i pod pachą, w płucach i w mózgu. Dotychczasowe leczenie nie pomogło. Ostatnia deska ratunku to lek: trastuzumab derukstekan. Koszt jednej dawki to 60 tysięcy złotych. - Dawka tego leku jest bardzo droga. Nawet zastanawialiśmy się nad komercyjnym kupieniem tego leku - mówi pani Stanisława. Ona zrezygnowała, bo kolejne dawki - każdą po 60 tysięcy - musiałaby przyjmować co trzy tygodnie. Kosztowałoby to fortunę. Ze skutecznego leczenia musiała też zrezygnować Natalia Idaszewska z Poznania. W jej przypadku jedna dawka to ponad 30 tysięcy złotych. - To są pieniądze, których ja nie jestem w stanie zarobić, choćbym nie wiem, jaki miała super zawód. I nie jestem w stanie co trzy tygodnie przeznaczać 34 tysięcy złotych na kolejną dawkę leku - przyznaje pani Nadia.
Polskie Towarzystwo Onkologiczne na początku roku opublikowało listę dziesięciu leków na raka, które powinny być natychmiast refundowane. Listę otwiera właśnie trastuzumab derukstekan. Jest to lek, którego wyjątkowa skuteczność została potwierdzona badaniami klinicznymi. Refundują go na Węgrzech, w Czechach, Rumunii i Bułgarii oraz w krajach zachodnich. W Polsce nie.
Ostatnia szansa chorych
- Każdy z nas ma w pamięci, chociażby z tego roku, chore, u których brak dostępu do tego leku spowodował, że chory zmarł, ponieważ nie było już innej formy leczenia tego typu nowotworu - mówi profesor Piotr Wysocki, kierownik Oddziału Klinicznego Onkologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
W Polsce nie ma refundacji, bo Ministerstwo Zdrowia cały czas nie może się porozumieć z firmą farmaceutyczną. - Tak naprawdę chodzi głównie o cenę, a wiem, że przecież życie ludzkie jest najwyższą wartością w Polsce. Prawda? Ja tego nie czuję - przyznaje Stanisława Sus. Negocjacje ceny leku to normalna rzecz. Problem polega na tym, że resort zdrowia zrobił pacjentom złudną nadzieję, już wiosną deklarując, że refundacja będzie za moment. Teraz w pacjentkach walczących o życie nadzieję wzbudził wybór nowej pani minister zdrowia. - Liczymy na to, że jednak coś uda się zrobić, że po prostu wzruszy się pani minister zdrowia, która jest kobietą młodą, która myśli, że ta sprawa jej nigdy nie dotyczy. Ja też tak myślałam. Nigdy tak nie myślałam, że będzie mnie to dotyczyć, niestety, tak się stało - dodaje pani Stanisława.
Redakcja "Faktów" TVN chciała zapytać Katarzynę Sójkę, kiedy wreszcie lek zostanie zrefundowany, bo na nowej wrześniowej liście refundacyjnej go nie ma. Odpowiedzi wciąż brak.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Marek Nowicki