Rosyjskie rakiety zniszczyły stację benzynową i budynek mieszkalny w miejscowości Konstantynówka, kilkanaście kilometrów od frontu i niedaleko Bachmutu. Zginęły trzy osoby, w tym dziecko. Na miejscu był reporter "Faktów" TVN Paweł Szot.
W niedzielę na ulicy w centrum Konstantynówki było jeszcze widać ślady po rosyjskiej rakiecie Smiercz. Rakieta uderzyła w budynek mieszkalny. Zginęły trzy osoby, a kilkanaście zostało rannych, wśród ofiar śmiertelnych jest małe dziecko.
- Ktoś krzyczał, że dziewczynka jest martwa. Mnie przygniotły drzwi, ale wszystko słyszałam. Dosłownie pękało mi serce. Wszystko zostało zniszczone, wokół pełno kurzu - mówi Walerina, mieszkanka Konstantynówki.
W okolicy nie widać ukraińskich żołnierzy. Jak mówią mieszkańcy, nie ma u nich żadnych obiektów wykorzystywanych przez wojsko. Oprócz domów mieszkalnych w Konstantynówce jest jeszcze fabryka i muzeum etnograficzne, wykorzystywane w tej chwili jako punkt rozdzielania pomocy humanitarnej.
Ukraińska ofensywa
To nie był jedyny atak na Konstantynówkę w ostatnich dniach. Rosyjska rakieta trafiła także w stację benzynową. - Nic nie było słychać i nagle wybuchy. Wszystko zaczęło się trząść. Podniosło się tyle pyłu, że nie wiadomo było, gdzie uciekać - opowiada mieszkaniec Konstantynówki.
ZOBACZ TEŻ: Atak na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
Wielu mieszkańców Konstantynówki przywykło do wojny, która toczy się już od kilkunastu miesięcy, ale nawet oni twierdzą, że ostatnie dni są w miejscowości wyjątkowo gorące. Wszyscy w Ukrainie mówią o przygotowywanej ukraińskiej ofensywie wojskowej. Niektórzy analitycy twierdzą, że ofensywa tak naprawdę już trwa i zaczęła się kilka dni temu.
Wszystko, co dzieje się w Donbasie, jest objęte tajemnicą. Ukraińska armia robi wszystko, by Rosjanie nie zorientowali się o jej zamiarach.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN