Ciężka, zimowa pogoda sprawia, że na froncie ukraińska armia częściej broni się, niż atakuje. Potrzebuje też nowych żołnierzy, tymczasem ochotników jest coraz mniej. Już mówi się o zmianie zasad powszechnej, masowej mobilizacji, która obejmie większą liczbą rekrutów.
Ukraińscy żołnierze powstrzymują rosyjskie szturmy pod Awdijiwką, ale marznący deszcz zamienia wszystko w lodowe pola. - Ciężko jest nawet dojść do pozycji, na której musimy walczyć. Gołoledź koszmarna - mówi jeden z ukraińskich żołnierzy.
Huraganowy ogień rosyjskiej artylerii i ciężkich karabinów maszynowych nie cichnie ani na chwilę. - Znów się uaktywnili. To znaczy, że wkrótce ruszy ich piechota - dodaje kolejny z ukraińskich żołnierzy.
Pola pod Awdijiwką to miejsce najcięższych walk. Rosjanie za wszelką cenę chcą zdobyć miasto, by Kreml mógł się pochwalić jakimkolwiek zwycięstwem. - Na jednym tylko odcinku frontu, za który odpowiada jeden batalion, spada codziennie co najmniej 600 pocisków - informuje Rusłan Jarmoliuk, reporter ukraińskiej telewizji 1+1.
Po nawale artyleryjskiej do ataku ruszają szturmowe grupy wroga. Ukraińscy żołnierze liczą wystrzeloną amunicję nie na sztuki, a na skrzynki.
Czytaj także: Impas wokół środków na wsparcie Ukrainy. Biały Dom: Joe Biden uważa, że negocjacje idą w dobrym kierunku
Obrońcy prawie nie mają czasu na odpoczynek. - Dwie, trzy godziny jesteśmy w stanie odpocząć - mówi ukraiński żołnierz. - Jesteśmy tutaj już cztery miesiące. Przyjechaliśmy na front dokładnie 13 sierpnia - dodaje kolejny żołnierz.
Problemy z mobilizacją
Ukraińska armia ma coraz większe problemy z rotacją walczących na froncie żołnierzy. - Mamy pewne problemy z zasobami ludzkimi. Nie są już tak wypoczęci. Jednak biorąc to pod uwagę, każda brygada układa plan zamiany kompanii i batalionów. Jakiś pododdział zawsze odpoczywa - zapewnia gen. Ołeksandr Tarnawski, dowódca ukraińskiego zgrupowania operacyjno-strategicznego Tauryda.
Żołnierze odpoczywają blisko linii frontu, nie mają możliwości, by pojechać do domu. Narasta niezadowolenie krewnych, którzy protestują, domagając się od władz mobilizacji na dużą skalę.
- My nie chcemy zakończenia wojny. Chcemy, żeby Ukraina wygrała, ale nie chcemy, żeby odbywało się to rękami bez przerwy jednych i tych samych ludzi - podkreśla Antonina Danylewicz, żona ukraińskiego żołnierza.
Mąż Antoniny poszedł bronić Ukrainy na ochotnika w marcu 2022 roku, ponad 20 miesięcy temu. W tym czasie był w domu na urlopie 25 dni. Przed wojskowymi komendami uzupełnień na początku rosyjskiej agresji stały tłumy ochotników. Teraz sytuacja się zmieniła. - Wezwanie mogą wręczyć w każdym publicznym miejscu. Słyszałem, że wręczają w autobusach czy restauracjach. Dlatego w ogóle nie wychodzę z domu - mówi jeden z mężczyzn.
Zmasowane akcje wręczania wezwań do wojska na ulicy, w siłowniach czy restauracjach nie rozwiążą problemu. - Nie da się bez masowej mobilizacji. Żadna rekrutacja nie pokryje naszych potrzeb - zwraca uwagę Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego.
Nowymi zasadami, które ograniczą możliwości unikania poboru, ma się wkrótce zająć ukraiński parlament.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: ENEX