Jest inna atmosfera w szkołach, nie ma już nacisków ministra Przemysława Czarnka, nauczyciele zarabiają zdecydowanie lepiej, podstawy programowe są odchudzone, nie ma prac domowych - tyle się zmieniło przez rok i tym chwali się ministra edukacji. Barbara Nowacka zapewnia, że pracuje nad kolejnymi zmianami, bo oczekiwania są wciąż wielkie.
W piątek mija dokładnie rok od momentu, gdy do Ministerstwa Edukacji Narodowej weszła Barbara Nowacka. O wystawienie oceny dla ministry poprosiliśmy uczniów, nauczycieli, aktywistów i dyrektorów.
- Te zmiany idą w dobrym kierunku. Przedmiot historia i teraźniejszość odchodzi do lamusa - ocenia Wojciech Ulatowski, dyrektor XLVII Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. - Odczuwamy większy szacunek do naszego zawodu - dodaje Anna Dzięgielewska, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 37 w Białymstoku. - Jest inna atmosfera w szkole i to jest "uff" - mówi Aleksandra Dulas, psychoterapeutka z Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK.
A jak siebie ocenia sama ministra? "Sporo rzeczy udało się w edukacji" - chwali się w rocznicowym nagraniu Barbara Nowacka i wymienia odpartyjnienie szkół i kuratoriów oraz uszczuplenie podstawy programowej. Ministra mówi również o podwyżkach dla nauczycieli i zaznacza, że nie są ostateczne i będzie jeszcze lepiej.
- Jest niewiele lepiej - słyszymy z kolei od Związku Nauczycielstwa Polskiego, bo pięcioprocentowa podwyżka od przyszłego roku nie jest zadowalająca. - Nasze wynagrodzenie będzie w dalszym ciągu oscylowało mniej więcej na poziomie płacy minimalnej, mówię o nauczycielach rozpoczynających pracę w zawodzie - zwraca uwagę Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
W trakcie 12 miesięcy rozpoczęły się już prace nad nowymi przedmiotami: edukacją zdrowotną i obywatelską. Zdecydowano także, że ocena z religii i etyki nie będzie wliczana do średniej. Ograniczono też prace domowe, ale akurat ten pomysł, według naszych rozmówców, był po prostu nietrafiony.
- Demotywująco wpływa to na uczniów, ponieważ uczniowie nie czują się zobowiązani, że muszą robić te prace domowe - twierdzi Wiktoria Maliszewska, przewodnicząca samorządu uczniowskiego w Szkole Podstawowej nr 37 w Białymstoku.
Co jeszcze trzeba zrobić w edukacji?
Jednak bez wątpienia w ciągu ostatniego roku rozpoczęła się długo wyczekiwana, merytoryczna dyskusja o szkole. Za poprzedniej władzy ton narracji wyznaczały kolejne "pożary" wywoływane kontrowersyjnymi wypowiedziami ministra Czarnka lub jego współpracowników. Rozmawiano o kolejnych wersjach ustaw zwanych lex Czarnek, aferze willi plus czy podręczniku do HiT-u.
- Dużym plusem jest możliwość podjęcia z ministerstwem dialogu - zauważa Gabriel Wołosewicz, Nauczyciel Roku 2024 z Powiatowego Zespołu Szkół w Redzie.
ZOBACZ TEŻ: Kolejne miliony z willi plus odzyskane. Mucha: siedmiu na dziesięciu beneficjentów nie realizowało programu
Teraz dialog odbywa się na przykład przy uczniowskich okrągłych stołach. Powołano też zespół do współpracy z organizacjami pozarządowymi. - Chcemy więcej - słyszymy.
- Nie ma pomysłu na szkołę, który był obiecywany, natomiast z drugiej strony to jest jeszcze bardzo niedużo czasu (odkąd jest nowy rząd - red.) - zaznacza Aleksandra Dulas. - Brakuje nam jeszcze większego otwarcia się na nauczycieli, na ekspertów, którzy na co dzień pracują w szkołach - uważa Karolina Prus-Wirzbicka z organizacji "SOS dla Edukacji".
To przyda się szczególnie przy dużej reformie podstaw programowych, której pierwsze zmiany wejdą do szkół we wrześniu 2026 roku. - Chcemy, żeby w tym procesie przygotowania ostatecznej wersji cały czas brali udział nauczyciele praktycy - zapewnia Katarzyna Lubnauer, wiceministra edukacji narodowej.
Kierownictwo MEN musi liczyć się z tym, że z każdym rokiem oczekiwania będą coraz większe, bo nie wystarczy już tylko nie być ministrem Czarnkiem.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN