Nowy haracz, który chce wprowadzić rząd, uderzy w polskich widzów, słuchaczy, czytelników i internautów. Na zawsze zmieni też polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media. Projekt nowej ustawy zakłada, że prywatne media mają oddawać rządowi dużą część swoich wpływów z reklam.
Ponad 40 przedstawicieli mediów skierowało do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych list otwarty w sprawie nowej daniny medialnej, którą zamierza wprowadzić większość rządząca.
List otwarty przedstawicieli mediów to wyraźny głos sprzeciwu w imieniu niezależnych i silnych mediów, w imieniu widzów, czytelników i słuchaczy.
- Każda władza nie lubi mediów, które ją krytykują. Natomiast ta władza posuwa się do tego, że aktywnie te media zwalcza – uważa Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet.pl.
Danina, którą z niezależnych mediów zamierza ściągać rząd, we wspólnym oświadczeniu - podpisanym we wtorek przez największe prywatne media, w tym TVN S.A. - jest nazwana po prostu "haraczem".
"Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media" – możemy przeczytać we fragmencie listu skierowanego do władz Rzeczpospolitej Polskiej i polityków.
- Obciążenie akurat dzisiaj wolnych mediów tego typu opłatą to jest igranie z możliwością ich przetrwania na rynku – ocenia Bogusław Chrabota, redaktor naczelny dziennika "Rzeczpospolita".
Nawet miliard złotych rocznie
W sytuacji, gdy wiele branż ledwo wiąże koniec z końcem, gdy także lokalne media mają niższe wpływy z reklam i walczą o utrzymanie dziennikarzy, rząd chce, by media płaciły daninę właśnie od wpływów z reklam.
Według wyliczeń danina, którą chce pobrać rząd, to rocznie nawet miliard złotych. Czyli pieniądze zabrane mediom niezależnym od władzy, które nie mają wpływów z abonamentu, i których rząd nie dotuje.
Dla porównania: w zeszłym roku media państwowe dostały od rządu prawie dwa miliardy złotych z budżetu. Media niezależne nigdy takich ekstra pieniędzy nie dostają.
- Na pewno ta regulacja doprowadzi do osłabienia rynku mediów prywatnych. Podkreślam: mediów prywatnych w Polsce – zaznacza Krzysztof Kajda, szef pionu ekspertyzy Konfederacji Lewiatan.
Chodzi tu o uderzenie w media, które funkcjonują tylko dzięki środkom z reklam. Sygnatariusze w liście otwartym do władz podkreślają, że odebranie im potężnych pieniędzy "może oznaczać albo ich osłabienie, albo wręcz likwidację".
Sygnatariusze w oświadczeniu zwracają również uwagę, że takie rozwiązanie da niespotykaną przewagę mediom państwowym.
Jednocześnie przedstawiciele zaznaczają, że mediom, którym rząd zabierze pieniądze trudno będzie utrzymać dziennikarzy. "Ich produkcja daje obecnie utrzymanie setkom tysięcy pracowników i ich rodzinom" – możemy przeczytać w oświadczeniu.
- To się przełoży na to, co Kowalski będzie mógł zobaczyć w telewizji, czy obejrzeć w swoich ulubionych portalach internetowych czy przeczytać w prasie – podkreśla Teresa Wierzbowska ze Związku Pracodawców Prywatnych Mediów.
Na straży kontrolowania władzy
Głos w sprawie wprowadzenia nowej daniny przez rząd zabierają zarówno duże media, jaki i te mniejsze.
"Wprowadzanie jakiejkolwiek nowej daniny publicznej w czasie, gdy gospodarka kraju mierzy się z wciąż trudnymi do ostatecznego oszacowania skutkami pandemii, stoi w jawnej sprzeczności z deklaracjami wspierania przedsiębiorczości. (...) Pomysły nakładania na niezbyt mocne ekonomicznie wydawnictwa dodatkowych obciążeń podatkowych mogą być jedynie uznawane za zamach na ich dalsze funkcjonowanie" – napisano w komunikacie Stowarzyszenia Prasy Lokalnej.
- Racją państwa demokratycznego jest istnienie wolnych, prywatnych mediów. One mają konstytucyjny obowiązek kontrolowania władzy publicznej – przypomina Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".
Są tysiące historii, które czarno na białym pokazują, dlaczego w wolnym państwie wolne media są tak ważne dla obywateli. I w tym zdaniu nie ma cienia przesady.
Gdyby nie silne i niezależne od władzy media, Polacy nie dowiedzieliby się, ile państwowych pieniędzy wydano na wybory, które się nie odbyły.
Gdy media są niezależne od władzy, to rządzącym trudniej jest ukryć swoje nadużycia, jak wtedy, gdy "Superwizjer" TVN opisał tragiczną śmierć na komisariacie.
To w mediach niezależnych można zobaczyć relacje z protestów przeciw władzy i samemu wyrobić sobie zdanie na ich temat.
Media dzięki pieniądzom z reklam mogły opowiedzieć historię kamienicy Mariana Banasia. Historię zakupu respiratorów od handlarza bronią. To media - na które władza nie ma wpływu - ujawniły, na co pieniądze wydawała Polska Fundacja Narodowa. To prywatne media ujawniły "aferę taśmową", po której wybory przegrała poprzednia władza.
To wszystko było możliwe tylko dzięki niezależności – i tej od władzy, i tej finansowej.
- Im nasz głos będzie mniej słyszalny, tym bardziej będzie słyszalny głos mediów, które chwalą ten rząd, i o to chodzi – zwraca uwagę Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet.pl.
Głos z rządu daje jeszcze szanse na dyskusję. - Na tym etapie jesteśmy otwarci na uwagi wszystkich – informuję Iwona Prószyńska z Ministerstwa Finansów.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24