Europejskie Centrum Solidarności ma dostać mniejszą dotację niż obiecywał minister kultury. O trzy miliony złotych mniej.
- Jest skandalem, że pan wicepremier nie raczy odpowiadać na nasze monity, nie raczy się spotkać z delegacją - mówi Bogdan Borusewicz, wicemarszałek Senatu z ramienia Platformy Obywatelskiej i członek Rady Europejskiego Centrum Solidarności.
- Minister kultury tak jakby bez kultury. Nie potrafi nawet odpowiedzieć na pismo, które otrzymuje - ocenia Bogdan Lis, polityk i jeden z działaczy gdańskiej "Solidarności".
To oni mieli negocjować z wicepremierem Piotrem Glińskim w imieniu Europejskiego Centrum Solidarności zmianę decyzji o odebraniu dodatkowych trzech milionów złotych dotacji. - To trochę jest taki wstyd. Mówimy o tym, że chcemy, by nasz polski głos był obecny w Europie, a w to święto europejskie eliminujemy, czy chcemy wyeliminować, jednego z głównych aktorów - mówi Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności.
- Nie ma żadnego obniżenia. Minister zgodnie z umową sprzed sześciu lat jest zobowiązany do dotacji podmiotowej w wysokości czterech milionów złotych - dodaje Jarosław Sellin.
Jak to było?
"Fakty" TVN dotarły do pisma ministra z czerwca ubiegłego roku, w którym ten przyznaje dotację w wysokości ponad siedmiu milionów złotych. Co ważne - wicepremier Gliński prosi władze Centrum o przesłanie planu finansowego na 2019 rok na taką właśnie kwotę.
Cztery miesiące później decyzję zmienia, przyznając minimalną dotację na poziomie czterech milionów złotych. Mówiąc wprost - zgodnie z umową - mniejszej kwoty minister przyznać już nie mógł.
- Wierzę, że jest pole do dialogu i rozmowy. Będę zabiegała o zmianę tej decyzji - mówi Aleksandra Dulkiewicz, kandydatka na prezydenta Gdańska. I zapowiada, że jeszcze w tym tygodniu wyśle do szefa rządu w tej sprawie list.
Lista powodów
W jedynym na razie dostępnym publicznie komunikacie ministerstwo kultury tłumaczy, że po pierwsze dofinansowania wymagają inne pomorskie instytucje. Po drugie, że to prezydent Gdańska powinien swój budżet dla ECS-u zwiększyć. I po trzecie, że zdaniem Piotra Glińskiego Europejskie Centrum Solidarności wykorzystywane jest - niezgodnie ze statutem - do celów politycznych.
- Z powodów politycznych chce się zniszczyć bardzo ważną i potrzebną instytucję i dla Gdańska, i dla Polski - tak sytuację ocenia Bogdan Borusewicz, wicemarszałek senatu i członek rady ECS.
Jako przykład zaangażowania politycznego ministerstwo podaje między innymi wspólną konferencję Lecha Wałęsy z Grzegorzem Schetyną czy moment, w którym prezydent Paweł Adamowicz ogłaszał swój start w wyborach samorządowych. Ministerstwo krytykuje też to, jak Centrum Solidarności miało zabezpieczyć ubiegłoroczne obchody rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych.
- Wicepremier się kompromituje, podając takie argumenty - ocenia Bogdan Lis.
Do apelu o przywrócenie poprzedniej dotacji - jeszcze za Pawła Adamowicza - dołączyli byli działacze antykomunistycznej opozycji.
- To polskie Europejskie Centrum nie może być miejscem niezgody między nami Polakami - apeluje Kornel Morawiecki, członek rady Europejskiego Centrum Solidarności.
- Są takie święte miejsca i to jest to miejsce, które pokazuje, że w ważnych sprawach Polacy potrafili być razem - mówi Władysław Frasyniuk, członek rady Europejskiego Centrum Solidarności.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock