Znów głośno jest o ubiegłorocznym locie prezydenta Andrzeja Dudy z Zielonej Góry do Warszawy. Samolot miał wystartować, gdy kontrola lotów formalnie zakończyła już pracę. Wirtualna Polska dotarła do materiałów, z których może wynikać, że na pilotów naciskano, by mimo to lecieli.
Na jaw wychodzą kolejne informacje dotyczące lotu prezydenta Andrzeja Dudy z lotniska pod Zieloną Górą do Warszawy. Chodzi o podróż, która odbyła się na początku lipca 2020 roku w trakcie kampanii wyborczej. Na lotnisku w Babimoście pod Zieloną Górą kontroler formalnie zakończył już pracę, ale maszyna za której sterami siedziała pilot z dwuletnim stażem i bez pełnych uprawnień, wzbiła się w powietrze. Bez formalnej zgody i zabezpieczenia z ziemi.
Dziennikarze Wirtualnej Polski opisali działania grupy dyskusyjnej GREENBERG (od nazwy Zielona Góra), na której wpływowe osoby rozmawiały na temat incydentu. Należeli do niej między innymi prezesi PLL LOT-u i Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, ludzie z Kancelarii Prezydenta, rządu i doradcy.
Jeden z członków grupy - wiceminister infrastruktury Marcin Horała - miał instruować polityków, że muszą "iść na ostro", i przekonywać, że cała sprawa to "kolejna wrzutka Laska".
- Dbanie o bezpieczeństwo pasażerów, dbanie o bezpieczeństwo najważniejszej osoby w państwie to nie jest "wrzutka Laska", to są przepisy, których trzeba przestrzegać - komentuje sprawę Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, poseł Koalicji Obywatelskiej.
To, co najbardziej zaskoczyło posła Laska to fakt, że - jak napisał portal Wirtualna Polska - nie zastanawiano się nad bezpieczeństwem głowy państwa i naruszeniem norm, a nad tym, czy nie wypłynie sprawa nacisków ze strony pasażerów.
"Nie jest problemem to jakiej kategorii normy zostały naruszone. Problemem jest to, że z dokumentów wynika, że jakiekolwiek normy zostały naruszone pod wpływem nacisków. Zatem to, czy naruszono wewnętrzną procedurę czy przepisy prawa jest bez znaczenia z punktu widzenia publicystyki, do której media chcą ten materiał wykorzystać" - miał napisać na grupie GREENBERG Aleksander Kobecki, doradca zarządu PLL LOT.
Na początku lipca 2020 roku Marcin Kędryna, ówczesny dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta RP, w rozmowie z tvn24.pl zapewniał, że "nie było żadnych prób kontaktów z pilotem ani nacisków na załogę".
Z zapisu rozmów załogi samolotu z wieżą - opublikowanych przez Wirtualną Polskę - wyraźnie wynika, że najważniejsi pasażerowie mieli pytać "co się dzieje". Podczas rozmowy także pilot samolotu miała powiedzieć, że z kabiny pasażerskiej są naciski na załogę.
"Niewiele się nauczyliśmy"
Do sprawy lotu z prezydentem Andrzejem Dudą na pokładzie, który wystartował z zamkniętego polskiego lotniska, bez zgody i opieki polskiej obsługi na ziemi odniósł się wicerzecznik PiS Radosław Fogiel.
- Artykuł pojawia się praktycznie tydzień po rocznicy katastrofy smoleńskiej. Trudno nie odnieść wrażenia, że to jest próba żyrowania rosyjskiej wersji historii - powiedział we wtorek Fogiel w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Według Wirtualnej Polski w grupie GREENBERG padł pomysł, by jakiś ekspert potwierdził, że samolot mógł lecieć, choć prezes LOT-u Rafał Milczarski podczas dyskusji w grupie miał przekonywać, że nie ma niezależnych ekspertów, którzy by to potwierdzili.
"Nie mamy niezależnych ekspertów, których bylibyśmy pewni. Lepiej to zostawić. To ewidentny atak polityczny. Nie mogę wystawić kogoś z LOT-u i udawać, że jest niezależny" - miał napisać Milczarski
- Z tego tekstu najbardziej zmartwiło mnie to, że niewiele się nauczyliśmy. Wychodzi na to, że były naciski na pilotów i to się nie zmienia od lat - ocenia pilot Dominik Punda z Fundacji Polskie Niebo.
We wtorek rzecznik prezydenta Błażej Spychalski przekonywał, że ze strony pasażerów nikt nie wpływał na załogę, PLL LOT, że wewnętrzne postępowanie nie wykazało naruszeń przepisów prawa lotniczego, a Ministerstwo Infrastruktury, że nie było zagrożenia dla pasażerów.
- Sprawa jest aktualnie przedmiotem badania PKBWL i do czasu jej zakończenia PAŻP nie będzie komentował - powiedział w rozmowie z "Faktami" TVN Paweł Łukaszewicz, rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
Nagrania z kokpitu maszyny, którą leciał prezydent, zostały nadpisane zanim je zabezpieczono.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24