"Lex Tusk" wchodzi w życie. Ruszyła giełda nazwisk potencjalnych członków komisji powoływanej na mocy ustawy. W proteście przeciwko podpisaniu "lex Tusk" przez prezydenta Andrzeja Dudę z prezydenckich rad odchodzą kolejne osoby, a promotor doktoratu głowy państwa mówi, że się wstydzi.
- Jest mi wstyd za taką osobę, która u mnie robiła doktorat - mówi promotor Andrzeja Dudy profesor Jan Zimmermann z Katedry Prawa Administracyjnego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tego prezydent mógł się spodziewać, bo to nie pierwsza tak ostra krytyka ze strony jego promotora. Profesor Zimmermann jednoznacznie rozdziela ocenę osobistej - jak mówi - decyzji prezydenta i samej ustawy. - To, co zrobił (prezydent - przyp. red.), jest haniebne. To, co zrobił, jest fatalne. To jest absolutne zniszczenie wszystkiego, co w jakimś stopniu osiągnął w swojej karierze. Przekreślił to wszystko. Ta ustawa jest przez to niemoralna, że ona godzi wprost w opozycję. Że ona przed wyborami chce tę opozycję zniszczyć - dodaje profesor Zimmermann.
Dziesiątki profesorów prawa, prawników i konstytucjonalistów, wyliczają to, co przeanalizował portal Konkret24 - że ustawa, którą przegłosowało PiS i podpisał prezydent, a która w środę weszła w życie - łamie konstytucję w aż 17 jej artykułach. To między innymi prawo do sprawiedliwego i jawnego sądu, artykuł o pozyskaniu i udostępnianiu informacji o obywatelach i o tym, że organy władzy publicznej działają zgodnie z prawem. - Już dawno nie mieliśmy w gronie ekspertów, prawników, takiej jednomyślności - uważa Marcin Wiącek, rzecznik praw obywatelskich.
Krytyka z ministerstwa
Żaden z tych autorytetów z dziedziny prawa nie robi wrażenia na ministrze Czarnku. - Podłość profesorów, którzy są zatrudnieni w polskich uczelniach i którzy nie widzą polskiego interesu, jest przeogromna - ocenia minister edukacji i nauki. Przemysław Czarnek obraża i wręcz grozi profesorom, którzy odważyli się skrytykować prezydenta za to, że - w ich ocenie - podpisał niezgodną z polskim prawem i szkodliwą dla Polski ustawę. - Występuje jawnie przeciwko prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej. To jest rzecz, z którą trzeba będzie kończyć w następnej kadencji bezwzględnie, bo to są chamskie postawy tak zwanych profesorów. Bo to już nie są profesorowie. Mają tytuły, mają wyższe wykształcenie, ale nie mają podstawowego, tego kulturalnego, propolskiego - dodaje Czarnek.
Niech odpowiedzią na te słowa ministra edukacji i nauki będą kolejne decyzje profesorów, którzy w proteście przeciwko decyzji prezydenta odchodzą z grona doradców zasiadających z powołanych przez Andrzeja Dudę radach. - (Decyzja prezydenta - przyp. red.) była dla nas wstrząsająca. Wczoraj mieliśmy spotkanie naszej rady i takie głosy właśnie padały. Nie tylko z moich ust, ale również z ust innych członków - mówi dr hab. Julita Wasilczuk, ekonomistka i była członkini Rady do Spraw Przedsiębiorczości przy Prezydencie RP.
"Chodzi o kłamstwo"
Politycy obozu władzy zapowiadają, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni przedstawią listę swoich kandydatów na członków komisji PiS-u do tropienia rosyjskich wpływów. Wynagrodzenie każdego z nich ma wynieść około 16 tysięcy złotych. Przewodniczącego komisji wyznaczy premier. Sławomir Cenckiewicz to jedno z nazwisk, które w tym kontekście pada dziś najczęściej. - Byłby bardzo dobrym kandydatem. Bez wątpienia - ocenia Piotr Müller, rzecznik prasowy rządu.
- Chodzi o kłamstwo. Kolejne kłamstwo. Tak jak przez wiele lat suflowali kłamstwo smoleńskie, to teraz będą suflować kłamstwo putinowskie - ocenia działania PiS i prezydenta Borys Budka, przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej.
Komisja ma zacząć działać pod koniec czerwca.
Źródło: Fakty TVN