Jeśli nic się nie zmieni, to prawdopodobnie co piąty z nas na jakimś etapie życie usłyszy diagnozę: nowotwór. Co roku w całej Unii Europejskiej słyszy ją ponad dwa i pół miliona osób. Ale wcześnie wykryty to nie jest wyrok. Dlatego lekarze zachęcają do badań.
W Lublinie na placu Litewskim zaparkował na dłużej autobus sfinansowany przez Komisję Europejską. To akcja "Misja Rak". Każdy lublinianin dowiaduje się tego, o czym niektórzy może już wiedzą od znanej influencerki Kasi Gandor.
- Nie, żebym wam chciała zepsuć dzień, ale fakty są takie, że 20 procent ludzi w ciągu swojego życia usłyszy diagnozę: nowotwór - mówi Kasia Gandor, popularyzatorka wiedzy.
Trzeba mieć baczne oko na raka - przestrzega Komisja Europejska i zachęca do badań i do prowadzenia zdrowego trybu życia. Stąd edukacyjny autobus jeżdżący po całej Polsce i stąd filmy o tej tematyce. - Zaczynamy od najbardziej oczywistej, klepanej od lat sprawy: mianowicie - rzucenia palenia - mówi w jednym z nich Kasia Gandor.
Różowe patrole na polskich ulicach
Po Polsce tego lata jeździ też kilkadziesiąt różowych patroli - już bez autobusu, ale z tą samą ideą edukacji onkologicznej.
- To jest kilkaset kobiet, które każdego dnia szkolą inne kobiety z tego, jak prawidłowo samobadać piersi - przekazuje Anna Kupiecka, prezeska Fundacji Onkocafe - Razem Lepiej.
Bo z każdym rokiem w Polsce raka piersi lekarze odnotowują u coraz większej liczby kobiet - w tej chwili już niemal u 25 tysięcy. Niemal jedna trzecia zostaje zdiagnozowana zbyt późno. A przecież właśnie między innymi w ten sposób można zmniejszać ryzyko.
- Jak to mówią niektórzy: piersi lubią poślizg, w związku z tym badamy również piersi pod prysznicem, a także w pozycji leżącej - mówi Adrianna Sobol, psychoonkolożka.
Wzrośnie liczba chorych
Do tego warto, aby kobiety systematycznie zgłaszały się na cytologię i mammografię, a panowie na badania w kierunku wykrycia raka prostaty. Bo każdego roku na wszystkie rodzaje nowotworów w Unii Europejskiej zapada ponad dwa i pół miliona osób. W ciągu najbliższych 15 lat liczba ta wzrośnie do ponad trzech milionów - prognozują eksperci.
Stąd z jednej strony akcje zachęcające do profilaktyki, z drugiej do solidarności z tymi, którzy już chorują.
W lipcu na Śnieżkę weszło w pełnym ekwipunku prawie tysiąc strażaków, między innymi pan Tomasz Michalik.
- Każdy z nas, kto bierze udział w takiej akcji, ma z tyłu głowy, że robi to w szczytnym celu. Robi to dla tych osób, które faktycznie tego potrzebują - komentuje Tomasz Michalik z Ochotniczej Straży Pożarnej w Łososinie. Czyli dla osób z nowotworami krwi - żeby się nie załamywały w trakcie walki, kiedy przychodzą kryzysy.
ZOBACZ TEŻ: Organizacja ostrzega: liczba nowych przypadków tego nowotworu może osiągnąć rekordowy poziom
Pełny ekwipunek strażaka, włącznie z butlą z powietrzem, waży dwadzieścia kilogramów.
- W tym roku Śnieżka, tak się składa, że mam syna chorego na białaczkę. Dla mnie bardzo ważne - podkreśla Krzysztof Buszta z Ochotniczej Straży Pożarnej w Biedaczowie.
Jest to też ważne dla tych, którzy chorują i wiedzą, że w tym chorowaniu nie są sami.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24