Poszedł do apteki kupić lek, został zatrzymany, przewieziony na komisariat i przesłuchany. Wszystko dlatego, że lek, jaki miał na wrzody otrzymać koń Bazyl, u ludzi ma działanie wczesnoporonne. Wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej przekonuje jednak, że farmaceutka, która zawiadomiła policję, zachowała się tak, jak powinna.
Koń Bazyl nie ma ostatnio lekkiego życia. Nie dość, że cierpi na wrzody, to jeszcze jego pan, próbując kupić mu leki, trafił na komisariat. Jak tłumaczy lekarka weterynarii Anna Bazik, wszystko dlatego, że przepisany koniowi lek na wrzody ma u ludzi działanie wczesnoporonne. Bazyl dostał receptę na 90 opakowań leku.
Gdy w piątek w krakowskiej aptece właściciel Bazyla chciał zrealizować receptę, farmaceutka wezwała do niego policję. - Mężczyzna, który ją (receptę - przyp. red.) przedstawił, został zatrzymany i przewieziony na komisariat - mówi podkomisarz Piotr Szpiech z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.
Właściciel konia nie zgodził się na publikację swojej rozmowy z "Faktami". Mówi, że policjanci odebrali mu telefon, zapowiedzieli przeszukanie mieszkania i skontaktowali się z lekarką weterynarii. - Parę minut później zadzwoniła kolejna osoba z policji i zaczęła nagabywać moją pracownicę o adres domowy, o adres zameldowania, o adres zamieszkania - opowiada doktor Anna Biazik.
Farmaceutka miała sugerować, że leki zostaną użyte do aborcji. - Farmaceutka zachowała się dokładnie tak, jak powinna się zachować. Recepta weterynaryjna to stary sposób wyłudzania wielu leków z apteki. Jeżeli na tej recepcie jest ilość leku, która wystarczyłaby do przeprowadzenia kilkuset aborcji, to miała pełne uzasadnienie do tego, żeby taką receptę kwestionować - uważa Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. - Gdyby okazało się, a tak jest bardzo często, że taki lek trafia do internetu, gdzie następnie jest sprzedawany kobietom chcącym usunąć niechcianą ciążę, to wówczas mielibyśmy do czynienia z ogromnym ryzykiem - dodaje.
"Mężczyzna został zwolniony"
Po ponad pięciu godzinach sprawdzania recepty Bazyl odzyskał swojego właściciela. - Okazało się, że jest ona (recepta - przyp. red.) autentyczna. W związku z tym, po tych informacjach, mężczyzna został zwolniony - informuje podkom. Piotr Szpiech.
To nie pierwszy raz, kiedy lekarze i lekarki od końskich wrzodów muszą się tłumaczyć, co robią z lekami. - Zawsze uprzedzam właścicieli, jak wybierają się do apteki, żeby byli świadomi tego - mówi doktor Blanka Wysocka, lekarka weterynarii, specjalistka chorób koni.
- Farmaceuci bali się i będą się bać realizować ten konkretny lek, natomiast aktualny klimat związany z zaostrzającym się ciągle prawem antyaborcyjnym powoduje, że takich spraw na pewno będzie więcej - komentuje Piotr Kołodziński, specjalista prawa farmaceutycznego.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24