Kiedy obserwujemy wzrost zakażeń koronawirusem, warto zapytać o wypowiedzi polityków z archiwum. Kiedy lekarze liczą respiratory, warto przypomnieć, czy mogli liczyć na rząd. Jednocześnie epidemia nie zwalnia i nie jest "w odwrocie" - alarmują eksperci. Czy wystarczająco głośne były ostrzeżenia i wystarczająco widoczny dobry przykład ze strony polityków?
Premier Mateusz Morawiecki na czwartkowej konferencji prasowej zapowiedział, że od soboty cała Polska znajdzie się w strefie żółtej, co oznacza wprowadzenie szeregu obostrzeń dla obywateli. Zwrócił się również do seniorów, aby pozostawali w domach i ograniczyli przemieszczanie się.
- Chrońmy życie naszych seniorów. Chrońmy życie naszych babć, naszych dziadków. Bardzo zachęcam wszystkich seniorów do pozostawania w domach - mówił szef rządu.
Ze słowami premiera nikt nie będzie dyskutował. Szkoda tylko, że Mateusz Morawiecki nie zawsze tak ostrzegał seniorów, którzy są w grupie najbardziej zagrożonych.
Pod koniec czerwca premier apelował o mobilizację podczas drugiej tury wyborów prezydenckich i zapewniał, że "koronawirus jest w odwrocie".
- Śmiało idźcie do urn wyborczych 12 lipca. Młodsi, starsi, w sile wieku. To bezpieczniejsze, niż jak codziennie wychodzicie do sklepu, na pocztę, do kościoła - mówił Morawiecki do zgromadzonych podczas spotkania w Kraśniku.
Warto zwrócić tutaj uwagę, że statystyki z czerwca były ulubionym narzędziem premiera i jego ministrów, gdy ogłaszali zwycięstwo nad koronawirusem. "Odnieśliśmy ogromny sukces w walce z koronawirusem", "nikt nam nie zabierze tego sukcesu" - to tylko kilka wypowiedzi, które mogliśmy usłyszeć w tamtym czasie.
Gdy opozycja ostrzegała, że władza powinna dawać przykład, gdy lekarze ostrzegali, że nie możemy lekceważyć drugiej fali epidemii, politycy z obozu rządzącego mówili o "porównywaniu liczby zachorowań" do naszego zachodniego sąsiada.
Tymczasem w czwartek Ministerstwo Zdrowia potwierdziło 4280 nowych przypadków zakażenia SARS-CoV-2. Statystki wyglądają koszmarnie i są gorsze niż w dwa razy bardziej zaludnionych Niemczech, gdzie w czwartek odnotowano 4058 przypadków zakażenia koronawirusem.
"Gaszenie trwającego pożaru"
- Stan klęski żywiołowej? Nie ma żadnej klęski - mówił 4 czerwca poseł Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Czarnek. Dzisiaj ten sam polityk jest zakażony koronawirusem, przebywa w kwarantannie, a ma być nowym ministrem edukacji na każdym poziomie i powinien zajmować się przede wszystkim bezpieczeństwem epidemicznym w szkołach.
Strategię walki z koronawirusem opracowuje już drugi minister minister zdrowia. Jednak dr Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń, zwraca uwagę, że jesienna strategia walki powinna być już przygotowana. - Rząd powinien myśleć o tym w czerwcu. W tej chwili to będzie już gaszenie trwającego pożaru - powiedział doktor.
W czerwcu Prawo i Sprawiedliwość nazywało Łukasza Szumowskiego najlepszym ministrem zdrowia w historii. Tymczasem w sierpniu już go nie było na stanowisku.
- Jeżeli zaczną umierać pacjenci, którzy nie doczekają do respiratorów, to będzie to odpowiedzialność wyłącznie rządzących, bo w tej chwili szpitale nie mają już więcej elastyczności - ocenia Grzesiowski.
Najwięcej o tym, do czego przygotowuje się rząd, powiedział sam prezydent Andrzej Duda. Zapytany 25 września o sytuację epidemiczną w kraju, stwierdził, że "pandemia jest pod kontrolą". - Nie ma dzisiaj żadnego zagrożenia wybuchem, jest po prostu wzrost, który był przewidywany - mówił prezydent.
"My przed tą drugą falą przestrzegaliśmy"
W ostatnich tygodniach najbardziej widowiskowym i najdłużej dyskutowanym przez najważniejsze osoby w państwie problemem nie był koronawirus czy szczepionki na grypę, których nie ma. Głównym tematem była rekonstrukcja rządu i tarcia w Zjednoczonej Prawicy.
Był czas na przygotowanie raportu o zajętych stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa. Rząd zajmował się również konwencją stambulską, kampanią prezydencką, podczas której premier spotykał się z samorządowcami i rozdawał czeki na spore sumy. Niektórzy czeki dostawali nawet dwa razy, bo tak w kampanię Andrzeja Dudy zaangażował się Mateusz Morawiecki, przekonując, że "nie ma się co bać wirusa".
W czwartek premier Morawiecki został zapytany, czy dzisiaj nie powinien przeprosić za to, że przekonywał, że wirus jest już niegroźny, odpowiedział, że "warto popatrzeć na pewien wykres, kiedy wirus rzeczywiście w całej Europie i w Polsce był w odwrocie".
Słowo "przepraszam" ze strony premiera nie padło. - My przed tą drugą falą przestrzegaliśmy - zaznaczył szef rządu.
Jednocześnie warto przypomnieć jego wypowiedź z początku lipca, kiedy w Tomaszowie Lubelskim apelował o mobilizację podczas drugiej tury wyborów prezydenckich. - Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie - mówił Morawiecki.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN