Do poniedziałku mamy poznać składy obwodowych komisji wyborczych. Wciąż są mocno dziurawe, ale mogą nie być potrzebne, jeśli tryb wyborów się zmieni. PKW straciła część swoich uprawnień - i to w ramach "tarczy antykryzysowej" - ale wciąż nie wiadomo, jakie właściwie wybory trzeba zorganizować - klasyczne, czy korespondencyjne?
NFZ prowadzi całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
PiS wprowadził takie zmiany do prawa wyborczego, że nawet były szef PKW nie wie już kompletnie nic. - Nie wiemy, gdzie będziemy głosować. Czy w lokalach wyborczych, czy przy skrzynkach pocztowych. Nie wiemy, jak będą liczone głosy, kto będzie liczył głosy. Czy komisje obwodowe, czy gminne komisje obwodowe. Jakie są warunki ważności głosu. Nic nie wiemy - mówi Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW.
Obecnie stan prawny jest taki, że wybory nie mogą się odbyć, a mają się odbyć dokładnie za trzy tygodnie. - Ani w lokalach nie można na dzień dzisiejszy głosować, ani również w głosowaniu korespondencyjnym - dodaje Wojciech Hermeliński.
PiS chce wyłącznie głosowania korespondencyjnego, ale tej ustawy nie ma. Musi ją jeszcze uchwalić Senat i podpisać prezydent. PKW pozostała jedna czynność. Do poniedziałku komisarze wyborczy mają przedstawić składy obwodowych komisji wyborczych. Ci, którzy dotąd chętnie pracowali w komisjach, dziś mówią "nie".
- Boję się z jednej strony zarażenia, z drugiej strony boję się też atmosfery. Boję się tego, jak ludzie się mogą zachowywać - mówi Olga Wróblewska, była członkini obwodowej komisji wyborczej.
PiS bagatelizuje chaos
Nie chcą pracować nawet ci, którzy w komisjach zasiadali od 1989 roku. Do pracy w komisjach zgłosiło się nieco ponad sto tysięcy osób. Potrzeba dwa razy tyle. Problem jednak nie w braku ludzi, a w tym, że w wyborach korespondencyjnych te komisje są zupełnie niepotrzebne, bo liczyć głosy mają komisje gminne.
Głosowanie korespondencyjne, przy którym upiera się PiS, może zostać uchwalone najwcześniej 6 maja, na cztery dni przed wyborami. Minister aktywów państwowych, który ma z Pocztą Polską wszystko zorganizować jest pewny, że się uda. Jednak do 6 maja nie powinien podejmować żadnych czynności. - Nie ma podstawy prawnej do tego, żeby w aktualnej sytuacji organizować wybory korespondencyjne, skoro ta ustawa jeszcze nie została rozpatrzona przez Senat - uważa doktor Mikołaj Małecki, prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Państwową Komisję Wyborczą zastępuje działacz partyjny Jacek Sasin - mówi Izabela Leszczyna z KP Koalicji Obywatelskiej, Platformy Obywatelskiej.
PiS bagatelizuje chaos prawny, który sam wprowadził. Na poniedziałek zaplanowano spotkanie Borysa Budki z Jarosławem Gowinem i według informacji "Faktów" TVN - porozumienie o odrzuceniu ustawy o głosowaniu korespondencyjnym jest bardziej niż prawdopodobne. - Wtedy nie ma wyborów - twierdzi Wojciech Hermeliński.
Co ze stwierdzeniem ważności?
Nie tylko z PKW jest problem, ale i z Sądem Najwyższym, który orzeka o ważności wyborów. Niewykluczone, że na podstawie orzeczenia TSUE - Izba Pracy nie dopuści do orzekania sędziów powołanych przez nową KRS.
- Po to wychodziliśmy przed sądy w całej Polsce. Po to wychodziliśmy przed Sąd Najwyższy, żeby bronić Sądu Najwyższego, żeby bronić tych prawdziwych sędziów. Tych, którzy są w stanie orzekać niezależnie - tłumaczy Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia".
Gdyby PiS-owi udało się przeprowadzić wybory 10 maja, to o ich ważności na dziś miałaby decydować izba Sądu Najwyższego, która została w całości powołana przez polityków PiS.
Autor: Katarzyna Kolenda-Zaleska / Źródło: Fakty TVN