W polskich szpitalach jest ponad 6 tysięcy łóżek dla chorych na COVID-19, a zajętych jest mniej niż dwa i pół tysiąca. Niestety, nie oznacza to, że chorzy bez problemu znajdą miejsce w szpitalu. O dramatycznej "wędrówce" chorego od szpitala do szpitala mówiliśmy w niedzielę w "Faktach" TVN. A miejsc, gdzie łóżek zaczyna brakować, jest coraz więcej.
W poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski rozmawiał z lekarzami chorób zakaźnych na pilnie zwołanej wideokonferencji. Podczas spotkania lekarze mieli dyskutować z ministrem o tym, jak odblokować oddziały zakaźne sparaliżowane pandemią COVID-19.
- Spotkanie było dość długie, ale bardzo owocne. Wzajemna wymiana informacji i przekazanie informacji przez lekarzy zakaźników, jak ten system ich zdaniem powinien wyglądać - poinformował rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
W czasie spotkania minister dowiedział się między innymi o tym, że w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Bydgoszczy wszystkie cztery miejsca na intensywnej terapii są zajęte. Na innych oddziałach wolnych łóżek też zaczyna brakować. Szpital ma 48 łóżek dla pacjentów z chorobą COVID-19.
- Dzisiaj rano było zajętych 46 (łóżek - przyp. red.), w tym te cztery intensywnego nadzoru - przekazała profesor Małgorzata Pawłowska, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu Obserwacyjno-Zakaźnym w Bydgoszczy.
Od szpitala do szpitala
W sobotę do szpitala w Bydgoszczy z powodu braku miejsc, nie został przyjęty, przywieziony karetką pod tlenem, chory na COVID-19 pan Włodzimierz Listkowski.
Pacjent wcześniej niemal całą dobę jeździł karetką od szpitala do szpitala. Łącznie pięć szpitali miało odmówić przyjęcia pacjenta: we Włocławku, Lipnie, Rypinie i dwa w Bydgoszczy. Historię pana Włodzimierza "Fakty" TVN przedstawiły w niedzielę.
Kujawsko-Pomorskie Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy miało również odmówić przyjęcia pacjenta z powodu braku miejsc. Placówka ma 20 łóżek dla chorych na COVID-19 i wszystkie w tym czasie były zajęte. W sobotę leżało tam już z dostawkami 24 zakażonych pacjentów.
- Z tym pacjentem to było 25 chorych w danym momencie. Z czego dwóch wypisaliśmy. Na dzień dzisiejszy mamy 23 chorych - przekazała Mariola Brodowska, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy.
"Skończyła się skala tlenu w respiratorze"
Na oddziałach zakaźnych zaczyna brakować miejsc, a liczba chorych pod respiratorami wzrasta.
Wzrasta też liczba tych, którym respiratory już nie są w stanie pomóc. W sobotę jeden z pacjentów musiał zostać podpięty do ECMO - maszyny natleniającej krew - i przetransportowany z Końskich do Lublina śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Nie było już dla niego innego ratunku.
- Rzeczywiście to był ostatni moment, bo tam się skończyła skala tlenu w respiratorze. To jest bardzo młody człowiek: 46 lat, bez istotnych obciążeń, więc to pokazuje, że ci chorzy to nie są tylko pacjenci "80 plus" - poinformował dr hab. Mirosław Czuczwar z II kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie.
Pacjent ma 50 procent szans na ocalenie życia.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24