Rozdzielenie ponad 800 milionów złotych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju budzi mnóstwo pytań. 55 milionów złotych przyznano 26-latkowi, który założył jednoosobową firmę już w trakcie trwania konkursu, a 123 miliony firmie, która trzy lata temu miała przychód w wysokości 132 złotych, a kolejne lata zamykała ze stratą.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba i Dariusz Joński we wtorek po raz kolejny pytali o to, jak w jednym z ostatnich konkursów ponad 800 milionów złotych rozdzieliło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
- Myślę, że poszedł taki rozkaz z Nowogrodzkiej: "idź na całość", czyli każda inwestycja musi być potraktowana jako łup - twierdzi poseł Szczerba.
Jesienią został rozpisany konkurs "Szybka ścieżka innowacje cyfrowe" z pulą 660 milionów złotych, która później została zwiększona do 826 milionów złotych. Wątpliwości budzi też godzina zamknięcia przyjmowania wniosków, bo w ostatniej chwili została przesunięta. Jednoosobowa firma z Gdańska swój wniosek złożyła grubo po godzinie 23 i zdążyła.
Do 26-latka z Gdańska, którego firma została założona pięć dni po ogłoszeniu konkursu, na projekt "Monitorowanie ciągłości łańcucha dostaw poprzez czujniki lokalizacyjne" ma trafić 55 milionów złotych. - Czy ten 26-latek jest słupem? Naszym zdaniem tak - komentuje poseł Joński.
Ponadto zdaniem posłów to, czego dotyczy projekt, już jest od dawna używane dość powszechnie. - Dotyczy wyłącznie tego, że do furgonetki, do tira, przyczepiany jest GPS - wyjaśnia Michał Szczerba.
Wątpliwości wokół drugiej firmy
Druga firma, która wzbudziła wątpliwości, pochodzi z Białegostoku. Jak sprawdzili posłowie Szczerba i Joński, trzy lata temu miała przychód w wysokości 132 złotych, a kolejne lata zamykała ze stratą. Według analityków, na których powoływali się posłowie, na rynku mogłaby liczyć na kredyt w wysokości 750 złotych. Z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju ta sama firma ma dostać 123 miliony złotych na swój projekt.
Jak informuje poseł Szczerba, projekt dotyczy cyberbezpieczeństwa i kabli podmorskich. Ten projekt i projekt 26-latka zostały ocenione najniżej.
- Żyjemy w ciężkiej patologii rozdawnictwa środków publicznych na kampanię wyborczą partii rządzącej - komentuje Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Małe misie mają zarabiać grubą kasę po to, żeby sponsorować ludzi PiS-u i żeby PiS w przyszłości miał bezpieczną poduszkę finansową - uważa Krzysztof Gawkowski, poseł Lewicy.
"Nie wiem", "nie znam"
Z Białegostoku - oprócz obdarowanej firmy - pochodzi nadzorujący Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Żalek, polityk Partii Republikańskiej.
Czy partia Adama Bielana ma coś wspólnego z tym konkursem? - Nie wiem nic na temat konkursu, który był organizowany. O całym konkursie dowiedziałem z mediów - mówi Adam Bielan, eurodeputowany PiS i lider Partii Republikańskiej.
Zapytaliśmy też innych polityków władzy o konkurs, w tym wiceministra funduszy i polityki regionalnej Marcina Horałę. - Nie znam okoliczności tej sprawy, NCBiR mi nie podlega - podkreśla Horała.
Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w swoim oświadczeniu zarzuty nazwało nieprawdziwymi i zapewniło, że umów jeszcze nie podpisało, pieniędzy nie wypłaciło, że weryfikuje firmy starające się o dofinansowanie. Za to Jacek Żalek - jako wiceminister nadzorujący - poinformował o kontroli ostatniego konkursu. Opozycja chce natomiast kontroli ze strony Najwyższej Izby Kontroli i unieważnienia tych dwóch największych planowanych wydatków.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24