Są przychodnie, gdzie trzeba czekać trzy lata, a są takie, gdzie trzeba czekać siedem lat, jeśli ktoś na NFZ chce dostać się do endokrynologa. Prywatnie to kwestia tygodni. Kolejki do lekarzy specjalistów to zmora systemu ochrony zdrowia. Niestety, także z winy pacjentów.
W przychodniach cały czas wiją się kolejki do lekarzy specjalistów. - Najdłuższe kolejki są do poradni chorób angiologicznych, ale to wynika z tego powodu, że jest za mało specjalistów. Lekarze rodzinni chętnie kierują, (...) a poradni jest mało, więc kolejki są na dwa lata - informuje Katarzyna Malinowska-Olczyk z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Jeszcze dłuższe kolejki bywają do endokrynologa. Zadzwoniliśmy do jednej z poradni w Jeleniej Górze z pytaniem o najbliższy termin wizyty na Narodowy Fundusz Zdrowia. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że można umówić się na 2026 rok. Prywatnie z kolei wolny termin był na 23 sierpnia. W Strzelcach Opolskich z kolei dowiedzieliśmy się, że w przypadku pilnych wizyt ze skierowaniem pacjenci zapisywani są na kwiecień przyszłego roku, w Lubinie terminy są na 2030 rok.
Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w ostatnim kwartale zeszłego roku w kolejce do neurologa czekało prawie 300 tysięcy pacjentów, z czego prawie 40 tysięcy to przypadki pilne. System odnotował też prawie 30-tysięczną kolejkę pilnych przypadków do kardiologa i ponad 20 tysięcy pilnych przypadków do okulisty.
- Problemem są kolejki na NFZ, liczba lekarzy, liczba pacjentów, przepustowość tych poradni. U nas termin oczekiwania do poradni okulistycznej to prawie rok - wskazuje dr Małgorzata Woś, kierowniczka Oddziału Okulistycznego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Nie przychodzą na umówione wizyty
Tymczasem właśnie minęły dwa lata, jak rząd zniósł limity przyjęć do lekarzy specjalistów, żeby rozładować kolejki. Dlaczego zatem się nie udało? "Obserwowana obecnie tendencja wydłużania się czasów oczekiwania jest w głównej mierze skutkiem epidemii COVID-19" - informuje w komunikacie wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
Kolejki nie znikają także dlatego, że brakuje lekarzy specjalistów albo czas pracy tych, którzy są, bywa marnowany. W poradni endokrynologicznej w Szpitalu Bielańskim w Warszawie pacjenci na wizytę czekają dwa lata - po tym czasie co dwudziesty w ogóle do lekarza nie przychodzi.
- Na rok w mojej poradni 900 pacjentów nie realizuje wizyty, czyli to jest 45 dni roboczych dla lekarza specjalisty tak bardzo poszukiwanego na rynku - wskazuje prof. Wojciech Zgliczyński, kierownik Kliniki Endokrynologii CMKP Szpitala Bielańskiego w Warszawie.
W skali kraju problem jest gigantyczny. W pierwszym półroczu tego roku zmarnowało się w ten sposób prawie 59 tysięcy wizyt do endokrynologa.
PiS dwa lata temu dorzucił pieniądze lekarzom specjalistom, a niedawno także szpitalom. Od tego kolejki do specjalistów nie zniknęły i szpitalom też to niewiele pomoże, bo przez samo łatwe dorzucanie pieniędzy ochrony zdrowia zreformować się nie da.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN