- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.
14 listopada niemiecka policja przekaże polskim śledczym Łukasza Ż., sprawcę tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie.
Dwa miesiące temu Ż. spowodował śmiertelny wypadek, w którym zginął 37-letni mężczyzna. Sprawca wypadku miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Najprawdopodobniej pijany, z grupą znajomych, pędził do kolejnego klubu. W prawidłowo jadącym samochodzie podróżował pan Rafał z rodziną - żoną Eweliną i dwójką dzieci. Pani Ewelina i dzieci także ucierpieli w wypadku.
Po tragedii na Trasie Łazienkowskiej cała rodzina pana Rafała jest w żałobie. Z matką ofiary rozmawiał reporter "Uwagi!" TVN Tomasz Patora. - Jest taka kolejność, że to dzieci chowają rodziców, a nie rodziców dzieci. Z tym się nigdy nie pogodzę - mówi pani Bożena.
ZOBACZ TAKŻE: Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej: Łukasz Ż. zasługuje na najwyższą karę. Może uratuje to innych
"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"
Z wdową po zmarłym w wypadku mężczyźnie rozmawiała z kolei Małgorzata Prochal, reporterka programu "Czarno na białym" TVN24. - Chciałabym, żeby (sprawca wypadku - red.) zobaczył moje oczy, które w tej chwili cały czas się szklą. Chciałabym, żeby zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście skrzywdził człowieka, rodzinę, ludzi. Bo nas jest ogrom, którzy cierpią po stracie Rafałka - mówi pani Ewelina.
- Moją rolą jako mamy jest teraz, żeby zadbać, żeby dzieci nie zapomniały o tym, jaki był tatuś. Nie tylko na obrazku zdjęcia czy filmu, ale również wspominając, co razem robiliśmy. Każdej nocy o tym rozmawiamy, każdej nocy krzyczymy do taty: "dobranoc, tatusiu, kochamy cię" - dodaje kobieta.
CZYTAJ TAKŻE: Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku
Kobieta docenia też ogromnie pomoc, jaką otrzymała rodzina po tragedii.
- Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak w ciągu kilku godzin moja rodzina, rodzina mojego męża, nasi przyjaciele, sąsiedzi, znajomi, a nawet wychowawczynie mojego synka z przedszkola byli w stanie się tak zgrać, tak skomunikować, że nasze dzieci, każdego dnia, każdej nocy miały kogoś przy łóżku. To jest tak ważne dla tych małych serduszek i dla tych małych główek, ale i dla mnie - przyznaje pani Ewelina.
Na 15 listopada zaplanowane jest przesłuchanie sprawcy wypadku. - Czego bym oczekiwała? Najwyższej kary, jaka jest w naszym kraju możliwa - wskazuje pani Bożena.
Maksymalna kara za śmiertelne potrącenie, jazdę bez uprawnień w ramach recydywy, ucieczkę z miejsca wypadku, nieudzielenie pomocy poszkodowanym to osiemnaście lat więzienia.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24