Hakerzy chcą okupu i grożą ujawnieniem wyników badań medycznych tysięcy Polaków z laboratorium ALAB. Nie udało się ich namierzyć i zatrzymać. Nie wiadomo, co robią odpowiedzialne służby, poza tym, że radzą obywatelom, by sami zadbali o cyfrowe bezpieczeństwo.
Przestępcy trzymają w szachu 12 tysięcy osób. Grożą, że zakończą rok z przytupem i w sylwestra upublicznią wykradzione z laboratorium ALAB dane wrażliwe, a wraz z nimi 55 tysięcy wyników badań laboratoryjnych z ostatnich kilku lat.
- Cała sprawa pokazuje rosnące znaczenie danych i rosnące ryzyka związane z ich wykorzystaniem. To pokazuje, że musimy dbać o to, żebyśmy mieli silny, skuteczny i efektywny Urząd Ochrony Danych Osobowych - zaznacza Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Do poniedziałku politycy mają wskazać kandydata na nowego szefa UODO. Obecny szef na temat wycieku danych milczy, a urząd radzi wziąć swoje sprawy w swoje ręce. "Założenie konta w systemie informacji kredytowej i gospodarczej celem monitorowania swojej aktywności kredytowej oraz zachowanie jeszcze większej ostrożności podczas podawania danych przez internet lub telefon" - czytamy w komunikacie. To w tej chwili najskuteczniejszy sposób na utrudnienie życia przestępcom, ale i bez tych rad Biuro Informacji Kredytowej przeżyło, jak czytamy w korespondencji do zarejestrowanych w biurze konsumentów, "ekstremalne obciążenie infolinii".
Jak się chronić?
Warto sprawdzić, czy nasze dane wyciekły na stronie bezpiecznedane.gov.pl. Nie chodzi tylko o to, że ktoś może poznać stan naszego zdrowia. Przestępcy na pewno spróbują przekuć taki wyciek w zysk.
- Ruszyła teraz usługa zastrzeżenia PESEL-u, ona jeszcze do końca nie działa, ona w pełni zacznie działać od czerwca przyszłego roku, ale już możemy zastrzec ten PESEL i to jest to działanie, które też powinniśmy robić, powinniśmy sobie z tego zdawać sprawę, żeby nikt na nasze dane nie wziął kredytu - wyjaśnia Cyprian Gutkowski z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń.
Znajomość naszego imienia, nazwiska i numeru PESEL to przepustka do kradzieży naszej tożsamości. - Nasze dane są tak długo bezpieczne, dopóki ktoś ich nie ukradnie. Niestety, my powierzamy nasze dane różnego rodzaju firmom, z którymi współpracujemy, i dalej nie mamy nad tym kontroli - zwraca uwagę prof. Wojciech Cellary z Uniwersytetu WSB Merito w Poznaniu.
W placówkach medycznych łatwiej byłoby utrzymać kontrolę, gdyby udało się zmienić przepisy sprzed 17 lat, bo to one wymagają podawania szczegółowych danych pacjenta bez względu na to, czy bada się z powodu przeziębienia czy wirusa HIV.
- Pacjentom pozostaje tak naprawdę tylko i wyłącznie trzymać kciuki za to, żeby firmy, które przetwarzają ich dane - placówki medyczne, praktyki medyczne, kliniki, szpitale, każdy lekarz, każda pielęgniarka, która ma dostęp do systemu - dbały o bezpieczeństwo IT - mówi Piotr Konieczny z serwisu Niebezpiecznik.pl.
Dwutygodniowa minister rozwoju i technologii Marlena Maląg od dwóch dni jest nieuchwytna. Ministerstwo konsekwentnie odsyła nas do swojego byłego szefa, który na cyberochronę obywateli nie ma już żadnego wpływu.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN