Po objęciu mandatu posła w 2015 roku Michał Dworczyk zrezygnował z kierowania Fundacją Wolność i Demokracja. Jednocześnie ta organizacja zaczęła otrzymywać miliony złotych z publicznych pieniędzy.
Michał Dworczyk był twórcą i przez pewien czas szefem Fundacji Wolność i Demokracja. W 2021 roku - o czym poinformował Onet - ta organizacja z publicznych pieniędzy otrzymała łącznie 16 milionów złotych dotacji. Aż 11 milionów pochodziło z kancelarii premiera, której szefował Michał Dworczyk.
Dwa i pół miliona złotych pochodziło z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a 1,4 miliona złotych - z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - To jest kwota porażająca. Nie znamy stowarzyszeń, fundacji, które otrzymują tak ogromne pieniądze - mówi Dariusz Joński, poseł Inicjatywy Polska i Koalicji Obywatelskiej.
Michał Dworczyk stwierdził, że od 2015 roku nie zasiada w organach fundacji i nie ma na jej działalność żadnego wpływu. - To jest gigantyczny konflikt interesów - uważa Michał Szczerba, poseł PO.
Opozycja w takie zapewnienia nie wierzy. - To nie są tylko pieniądze ze spółek Skarbu Państwa, które dostają na prowadzenie kampanii wyborczej. To są projekty robione przez ministerstwa. Tylko po to, żeby pompować pieniądze - podkreśla Katarzyna Lubnauer, posłanka Nowoczesnej.
Milionowe wydatki
Politycy PiS-u, z którymi rozmawialiśmy, po komentarz odsyłają do kancelarii premiera. Zgadzają się jednak, że transparentne powinno być to, kto i na jakich warunkach takie dotacje jednym fundacjom przyznawał, a innym odmawiał. Tego nie ma dziś w wielu organizowanych przez resorty konkursach.
- Nie będę ani tego bronił, ani nie będę tego stygmatyzował, ponieważ to są informacje, które powinny być przedstawione i dla czystości życia publicznego istotne jest to, żeby pokazać wszystkie dokumenty - powiedział Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska z Solidarnej Polski.
W ramach jednego z programów Ministerstwa Edukacji Narodowej w 2022 roku Fundacja Wolność i Niepodległość otrzymała prawie pięć milionów złotych i to na zakup nieruchomości. To - jak tłumaczy szefowa fundacji Lilia Luboniewicz - miało podnieść jakość i zwiększyć zakres działań na rzecz wspierania oświaty oraz rozwoju nauki języka polskiego w Polsce i za granicą.
- Siedem lat systemowego drenowania publicznych pieniędzy dla pociotków, kuzynów, dla kolegów z różnych stowarzyszeń - ocenia Borys Budka z PO.
Żeby pokazać skalę tych działań, wystarczy sięgnąć do publikacji z ostatnich miesięcy. Portal tvn24.pl opisywał milionowe dotacje przyznawane przez ministerstwo Przemysława Czarnka, przez instytut podległy ministrowi kultury, czy - co wykazała kontrola Najwyższej Izby Kontroli - przez resort rodziny. W każdym przypadku pada zarzut, że część dotacji trafia do organizacji związanych z ludźmi władzy.
- Coraz bardziej widać, że państwo polskie jest traktowane jak dojna krowa przez te osoby, które w danym momencie mają możliwość wykorzystania tej sytuacji - skomentował Jan Maria Jackowski, senator niezrzeszony.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24