Dla pacjentów po zawałach serca eksperyment medyczny w Lublinie to bardzo dobra wiadomość. Pan Wiesław, który na sali operacyjnej pedałuje na stacjonarnym rowerze, nie wygląda na pacjenta przechodzącego poważną operację.
Pacjent, który pedałuje na rowerku w pozycji horyzontalnej jest rzadkim widokiem na sali operacyjnej. Wiesław Gębala, lat siedemdziesiąt osiem w trakcie takiej jazdy gawędził z lekarzami. - Oczywiście cały czas rozmawiałem. Pytali się: a jak się Pan czuje? Czy Pan może i tak dalej. I tyle - zdaje relacje.
Eksperymentalny zabieg
Po dwóch zawałach, z niewydolnością serca zgodził się wziąć udział w eksperymencie medycznym. - Już mi to nic specjalnie nie przeszkodzi, tyle lat przeżyłem, to jeszcze raz mogę dla nauki - tak mówiłem panu doktorowi - poświęcić się - opowiada pan Wiesław uśmiechając się. W trakcie pedałowania lekarze badali, jak pracuje chore serce pana Wiesława. Mierzyli między innymi ciśnienie w komorach serca i tętnicach płucnych. I dopiero po sprawdzeniu tych i innych parametrów wszczepili mu do prawej i lewej tętnicy płucnej dwa urządzenia - małe reduktory przepływu krwi.
Rurka-redukcja, albo inaczej lejek, zwiększa ciśnienie w prawej komorze serca, poprawiając pracę lewej komory. Podobny zabieg przeszedł też drugi pacjent Stanisław Toporski, lat siedemdziesiąt trzy. Też miał niewydolność serca.
- Krótko mówiąc, funkcjonowanie lewej komory powinno być lepsze, co dla nich powinno się przełożyć na to, że będą rzadziej w szpitalu, będą mogli dłużej przejść i będą się mniej męczyli. To jest trochę skomplikowane, ale to tak jest - przyznaje dr hab. Piotr Waciński, kierownik Klinicznego Oddziału Kardiologii Inwazyjnej w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie.
"Tych pacjentów jest coraz więcej"
Lekarze są naprawdę dumni z tych zabiegów, nic więc dziwnego, że dziś pochwalili się jednym z pacjentów na konferencji prasowej. Metodę opracowali naukowcy z Izraela. Pierwsi pacjenci poddawani są tym zabiegom w różnych ośrodkach na świecie - w Polsce właśnie w Lublinie. Chodzi tu o poprawę jakości życia i jego wydłużenie u pacjentów po siedemdziesiątym roku życia, którzy przeszli jeden albo nawet kilka zawałów. - Jeśli metoda okaże się skuteczna, na co liczymy, to jest to szansa dla tych pacjentów, na początku u których standardowe metody nie przynoszą efektów, a tych pacjentów jest coraz więcej. Jest to ogromna grupa chorych, u których te standardowe terapie wyczerpały już swoje możliwości - tłumaczy dr Andrzej Madejczyk z Klinicznego Oddziału Kardiologii Inwazyjnej w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie. Tak było właśnie w przypadku pana Wiesława Gębali. Jego serce było już w tak złym stanie, że pacjent nadawałby się do przeszczepienia nowego, ale chorym w tym wieku medycyna nowych serc nie oferuje.
ZOBACZ TEŻ: 29-latek steruje myszką od komputera za pomocą myśli. Umożliwił to chip w mózgu od Neuralink
- W tej chwili ci pacjenci w dobrej formie idą do domu. Z resztą państwo widzieli, że pacjent spacerował zupełnie żwawo - mówi dr hab. Piotr Waciński.
Drugi pacjent w niczym mu nie ustępuje panu Gębali, też żwawo chodzi i też został wypisany do domu. - Do tej pory miałem problemy z chodzeniem, nie wiem czy to akurat to pomogło, no ale nic innego nie miałem i teraz czuję, że to mi wszystko przechodzi - mówi Stanisław Toporowski.
Kolejne eksperymentalne zabiegi w Lublinie odbędą się już w kwietniu.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie