Picie wody prosto z górskiego potoku dobrze wygląda tylko w reklamie. Kilkunastu młodych ludzi wylądowało w szpitalu z ciężkim zatruciem - biegunką, wymiotami i osłabieniem. Sanepid ostrzega - woda w górach często jest mocno zanieczyszczona. Turystów są tysiące, toalet niewiele.
Tego lata do szpitala w Zakopanem trafiło już kilkudziesięciu turystów z objawami zatrucia. Największa grupa w miniony weekend.
- Ewakuowaliśmy z Doliny Pięciu Stawów i z Doliny Roztoki kilkanaście osób, w sumie gdzieś około dwudziestu, z takimi zachorowaniami: biegunka, osłabienie organizmu, wymioty - przekazał Edward Lichota z TOPR-u.
"Skorzystali z dobrodziejstw natury"
Niektórzy byli tak osłabieni, że trzeba było zabrać ich śmigłowcem. Sześcioro nastolatków spędziło dwie doby w szpitalu.
- Skorzystali z dobrodziejstw natury w postaci wody potokowej, która prawdopodobnie była przyczynkiem do tego ich stanu. Dlaczego tak domniemamy? Dlatego że jedna z tych osób, z tej dużej grupy, nie piła tej wody z potoku i ta osoba akurat była w dobrym stanie - poinformował Jerzy Toczek, pediatra ze Szpitala Powiatowego imienia Chałubińskiego w Zakopanem.
Lekarz wskazał na zatrucie wykrytą w tatrzańskich potokach bakterią Escherichia coli. Równocześnie badania sanepidu wykazały obecność norowirusa u jednego z nastolatków.
- Patrząc po objawach i po tym, że ten jeden wynik pokazywał, że jest to norowirus, to przypuszczamy, że faktycznie była to choroba wirusowa, która bardzo szybko się rozprzestrzenia, jest bardzo zakaźna i z takim, niestety, ostrym przebiegiem - powiedziała Dominika Łatak-Glonek z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie.
Najczęściej nie stanowi zagrożenia dla życia, ale jej objawy są bardzo dokuczliwe.
- Ponieważ jednym z charakterystycznych objawów zakażenia norowirusami jest coś, co barwnie nazywa się wymiotami fontannowymi, może dojść do przenoszenia wirusów poprzez tak zwany bioaerozol. Czyli, jeżeli akurat mamy pacjenta wymiotującego, wirus unosi się w powietrzu i wtedy inna osoba może się zakazić - wyjaśnił dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W zatłoczonych górach łatwiej o zakażenie wirusem
Skażeniu mogą ulec również przedmioty i żywność, a także woda - na przykład w górskim strumieniu, jeśli miała kontakt z odchodami zarażonej osoby.
Przewodniczka Maja Sindalska od dawna nie pozwala swoim podopiecznym na czerpanie wody z górskich potoków.
- Jeżeli woda znajduje się poniżej schroniska, poniżej jakichś zabudowań, czyli na przykład kolejki czy schroniska górskiego, to staramy się tej wody nie pić, bo ona może być po prostu zanieczyszczona. Druga taka zasada: nie pijemy takiej wody nigdy z potoku - wymienia Maja Sindalska.
Górskiej wody należy unikać z jeszcze jednego powodu.
- Nie wchłania nam się z tego względu, że jest uboga w mikroelementy, więc jeżeli już taką wodę w ogóle decydujemy się pić, to powinniśmy dodać do niej jakieś elektrolity - mówi Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Tatry odwiedza teraz nawet 50 tysięcy osób dziennie. W zatłoczonych górach łatwiej o zakażenie wirusem. Sprzyjają temu także coraz wyższe temperatury.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24