- Jesteście sami - mówi o Polsce szef Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa, a delegacja posłów Parlamentu Europejskiego na własne oczy sprawdza w Warszawie, jak to u nas jest. Idąc śladami praworządności, delegacja odbija się od drzwi Trybunału Konstytucyjnego, ale po rozmowach w Sejmie i Sądzie Najwyższym raport i tak napisze.
Z ważnych warszawskich adresów, adres Sądu Najwyższego dla wizytujących Polskę europosłów był obowiązkowy. - Proszę mi uwierzyć, że nie mamy gotowej tezy. Chcemy w sposób obiektywny, rzeczowy i kompletny dowiedzieć się jak najwięcej od wszystkich stron. Dlatego spotykamy się z tak szerokim gronem - zapewnia Claude Moraes, przewodnicy delegacji PE.
Ostrożny ton szefa delegacji jest zrozumiały. Nie może sobie pozwolić na ostre tezy, kiedy ma jeszcze w planie maraton spotkań i nikogo stara się nie pominąć.
W czwartek Claude Moraes widział się i z politykami PiS-u, i z politykami opozycji: Stanisławem Piotrowiczem, Ryszardem Terleckim, Grzegorzem Schetyną, Katarzyną Lubnauer, wicemarszałkiem Senatu Michałem Seweryńskim. Widział się także z sędziami, w tym z profesor Małgorzatą Gersdorf.
Zamknięte drzwi Trybunału
Do jednego z zaplanowanych spotkań jednak nie doszło. Rozmowę z delegacją z Brukseli odwołało szefostwo Trybunału Konstytucyjnego, tuż przed terminem. - Po prostu nie są w stanie skonfrontować swoich destruktywnych działań z pytaniami - teoretyzuje adwokat Michał Wawrykiewicz z Inicjatywy "Wolne Sądy".
W raporcie europosłów, który trafi do Brukseli, odwołane spotkanie w Trybunale będzie odnotowane. Zwłaszcza, że sytuacja w Trybunale Konstytucyjnym, wymiana sędziów przez obecną władzę, to jeden z kluczowych zarzutów wobec polskiego rządu.
- To są standardy, o których wcześniej słyszeli, że bywają na Białorusi, a nie w sercu Europy - w Polsce. Dlatego będziemy o tym mówić, będziemy to pokazywać - komentuje szef PO Grzegorz Schetyna. - Myślę, że mają pełen przegląd, ale jak przedstawiliśmy to po kolei, to dla nich to było zupełnie jasne, że to jest planowy podbój władzy sądowniczej - dodaje szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.
Skarga w powietrzu
Raport europosłów może mieć wpływ na decyzję Komisji Europejskiej o ewentualnym zaskarżeniu Polski do Trybunału Sprawiedliwości UE. Dlatego rząd nie może go bagatelizować.
Spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem, do którego doszło podczas unijnego szczytu w Salzburgu, według informacji "Faktów" TVN miało związek z tym, że unijni komisarze odłożyli w środę decyzję o zaskarżeniu ustawy o Sądzie Najwyższym.
Polski rząd był zaskoczony decyzją KE, bo spodziewał się, że już w środę skarga trafi do TSUE, ale skoro Bruksela czeka, a kalendarz i szczególnie szczyt w Salzburgu w tym pomógł, to premier Morawiecki postanowił wykorzystać moment, by na nowo otworzyć negocjacje.
"Jesteście sami"
Rząd zadeklarował już ustępstwa. Poza kosmetycznymi zmianami ustępstw nie było jednak żadnych. I to powód, dla którego Kees Sterk, szef Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa, tak zdecydowanie podsumował sytuację Polski w rozmowie z reporterem programu "Czarno na Białym" TVN24.
- Nikt więcej, żaden unijny kraj, nie mówi, że Polska postępuje w zgodzie z zasadą praworządności - stwierdził. - Jesteście sami - dodał.
Premier Morawiecki w środę spotkał się z profesor Gersdorf. Opozycja zażądała w czwartek informacji o przebiegu tego spotkania, którego obie strony zrelacjonować jednak nie chcą.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24