W Krakowie odbyła się debata kandydatów na lidera Platformy Obywatelskiej. Po tym, jak ze startu wycofał się Bartosz Arłukowicz, zostało pięcioro konkurentów. Kto wygrał sobotnie starcie? Nie sposób ocenić, bo debata odbyła się za zamkniętymi drzwiami.
Najważniejsza debata w wewnętrznej kampanii Platformy była przeprowadzona dla niedużej grupy lokalnych, krakowskich działaczy. - Taka była decyzja władz partyjnych - tłumaczą politycy.
- Ja oczywiście byłam zwolenniczką tego, żeby to były debaty, nie jedna, ale wiele, i żeby były otwarte dla mediów. Żałuję, że jest taka decyzja - mówi Joanna Mucha z PO.
W kuluarowych rozmowach działacze przyznawali, że władze partii podjęły taką decyzję także w obawie przed tym, że elementem tej debaty będzie ostre rozliczanie obecnych władz partii. Mówiąc wprost - ostre rozliczanie Grzegorza Schetyny.
- Platforma potrzebuje radykalnych zmian. Byłem przekonany, że bez tych zmian Platforma nie przetrwa w obecnej formule - uważa Bogdan Zdrojewski, senator PO.
Wybory na szefa Platformy są dla Grzegorza Schetyny ważne, bo to dla niego gra o utrzymanie wpływów w PO, a być może nawet gra o "być albo nie być" w polityce.
- (Grzegorz Schetyna - przyp. red.) jest na pokładzie Platformy Obywatelskiej, współtworzył ją. I z pewnością z wiedzy i doświadczenia byłych przewodniczących każdy kolejny powinien czerpać - mówi Borys Budka, jeden z kandydatów na szefa PO.
Jego słowa można traktować jako zwykłą kurtuazję, bo to Tomasz Siemoniak jest kandydatem namaszczonym i popieranym przez Schetynę. Tylko on ma wsparcie struktur lojalnych wobec aktualnego przewodniczącego.
Samotność Kidawy-Błońskiej
W partyjnej "grze o tron" ważna jest także rezygnacja z wyścigu Bartosza Arłukowicza. - W związku z tym, że ta kampania każdego dnia nabiera tempa, uznaję za rozsądne i konieczne to, żeby wybory wewnętrzne w PO zakończyły się już w pierwszej turze - ogłosił były minister zdrowia.
Bartosz Arłukowicz rezygnując ze startu, angażując się w kampanię prezydencką Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i apelując, by wybory na szefa PO się nie przeciągały, dał też wyraz irytacji, która narasta w Platformie.
- Jego decyzja to pokazuje. Nie ma ważniejszego zadania niż kampania prezydencka Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - uważa Tomasz Siemoniak z PO.
- Myślę, że my wszyscy powinniśmy być dziś w kampanii Małgorzaty-Kidawy Błońskiej - dodaje Andrzej Halicki.
Jednak rzeczywistość wygląda nieco inaczej niż deklaracje polityków.
Już w listopadzie partyjne siły zostały rzucone na przeprowadzenie wyborów szefa PO. Wszystko, co działo się w tym czasie, dotyczyło pośrednio lub bezpośrednio wewnętrznej kampanii.
Przez ten czas kandydatka na prezydenta prowadziła i prowadzi swoją kampanię właściwie w kilka osób. Bez silnego wsparcia i zaangażowania swojej partii.
- Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych dni będziemy wiedzieli, kto jest szefem naszej partii i jestem przekonana, że jeszcze szybciej i mocniej będziemy działać w kampanii - komentuje Małgorzata Kidawa-Błońska.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN