"Zupa na Głównym" - to akcja charytatywna w Poznaniu. Co tydzień - nie tylko po darmowy posiłek - ustawia się kolejka, a w niej osoby z problemami bezdomności samotności i biedy. Wzrost cen i inflacja jednak sprawiają, że z tygodnia na tydzień potrzebujących jest coraz więcej, a darczyńców mniej, więc pomagać jest trudniej.
Stowarzyszenie "Zupa na Głównym" co tydzień rozdaje ciepłe posiłki potrzebującym w Poznaniu. Pomagać w kuchni przychodzi coraz więcej wolontariuszy, w tym także uczniowie. - To fajna, pozytywna energia. Fajnie, że ludzie chcą jeszcze coś robić i że młodzież jest, bo to zabezpiecza nas na późniejsze lata, jeżeli będziemy starzy, jeżeli nauczą się empatii i współczucia drugiemu człowiekowi - podkreśla Wioletta Bogusz ze Stowarzyszenia "Zupa na Głównym".
- Biedni są tacy ludzie i każdy taki człowiek też ma jakąś swoją historię. (...) Żal jest mi takich ludzi, jak mijam ich na ulicy - mówi Karolina, jedna z wolontariuszek-uczennic.
Kanapki robią i gotują nie tylko uczniowie, ale też biznesmeni i lekarze - z potrzeby serca, w wolnym czasie.
W kolejce po żywność stoją nie tylko bezdomni, ale o biedzie nie chcą mówić. - Oni po prostu się wstydzą, po ludzku się wstydzą - tłumaczy Wioletta Bogusz. - Niektórzy ludzie praktycznie potrzebują pomocy na co dzień. Niewiele zostaje mi z tej emerytury, co mam - wyznaje jeden z mężczyzn.
Na dworzec, gdzie rozdawane są posiłki, potrzebujący docierają raz w tygodniu z odległych miejsc. - Ja mam skromną emeryturę, mam tylko 1500 złotych. Nie jestem wymagający, wystarczą mi trzy, cztery skibki chleba. Nawet suchy zjem - mówi kolejny z mężczyzn.
Coraz więcej osób potrzebuje pomocy
Jak wskazują wolontariusze, jest coraz więcej osób, które potrzebują pomocy. - Od grudnia zeszłego roku osób, zamiast ubywać wraz z cieplejszymi miesiącami, sukcesywnie przybywa - zwraca uwagę Filip Lulka, wolontariusz.
Ludzie mają też mniej pieniędzy, by się dzielić. W oczy i do garnka zupy zajrzał strach. - Nie wyobrażam sobie wywiesić (kartki - przyp. red.): "dzisiaj zupy nie będzie, nie dostaniecie dzisiaj jeść" - mówi Wioletta Bogusz.
To pierwszy raz pani Marty Zgodzińskiej w kuchni Stowarzyszenia "Zupa na Głównym". Kobieta w ten dzień obchodziła urodziny, a prezentem było pomaganie. Kobieta przekazała też na działalność organizacji darowiznę w wysokości 10 tysięcy złotych. - Miał to być jakiś zegarek super, hiper, ale po co mi zegarek - mówiła. Taka suma pozwoli przeżyć stowarzyszeniu przynajmniej pół roku.
Sto litrów zupy wystarcza dla 150 osób, ale nie na dokładki. Niemniej jednak zaspokoi największy głód. - Głupi garnek zupy cieszy, bo wiadomo, to jest też włożony wielki ludzki trud w to - mówi jeden z potrzebujących. - Często na dworcu słyszymy, że to jest pierwszy posiłek tego dnia. Często słyszymy, że taką zupę gotowała moja mama i dla takiego ciasta warto żyć - dodaje Wioletta Bogusz.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN