Wielkie wysypisko śmieci w Kamieńcu jest jak pomnik bezradności. Stara, zużyta odzież w tysiącach ton płonęła już kilkadziesiąt razy, ale odpady nie mają statusu niebezpiecznych, więc gmina nie dostanie od rządu pieniędzy na utylizację. Czy cokolwiek zmieni w tej sprawie postawienie właścicieli wysypiska przed sądem?
Prawie 20 milionów kilogramów starych szmat i czworo właścicieli, którzy staną przed sądem za ten gigantyczny śmietnik.
Prokuratura oskarża członków zarządu i pełnomocników firmy śmieciowej z Wielkopolski, którzy do Kamieńca koło Lęborka na Pomorzu zwozili tysiącami ton używaną odzież i tekstylia, o zorganizowanie i prowadzenie nielegalnego składowiska odpadów, które z uwagi na sposób ich składowania stanowiły zagrożenie dla ludzi i środowiska naturalnego, jak przekazuje Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Wójt pobliskiej gminy nie przebiera w słowach, bo to on ma dziś na głowie śmieci z całej Europy. - Berety żołnierzy Bundeswehry tam wyciągaliśmy, z napisami, z nazwiskami, więc one przyjechały też z zagranicy - informuje Jerzy Bańka, wójt gminy Cewice.
To była i jest prawdziwa bomba ekologiczna. Pożary wysypiska w Kamieńcu wybuchały seriami. Tylko w ciągu dwóch lat, między 2021 a 2023 rokiem, było ich aż 39. Ogień pojawiał się co kilka, kilkanaście dni. - Śmierdziało mocno. Trzeba okna było zamykać nawet w Siemirowicach - mówi pani Irena, mieszkanka Kamieńca.
ZOBACZ TEŻ: Były zarzuty i aresztowania, ale składowisko odpadów działa dalej. "To miejsce zagraża życiu i zdrowiu"
Zdaniem prokuratury przyczyną większości pożarów był samozapłon. - W kilku przypadkach, jak to stwierdzono, przyczynami tych pożarów były podpalenia. Sprawców tych podpaleń jednakże prokuratura nie zdołała ustalić - informuje Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Ogromne koszty likwidacji wysypiska
Nie udało się też zapobiec wsiąkaniu w glebę trujących substancji z gnijących szmat, w tym niklu, miedzi i chromu. Jak zapewniają pracownicy ochrony środowiska, kanalizacja i ujęcie wody są na razie bezpieczne. Za to właściciele wysypiska do dziś są bezkarni, choć grzywny za nielegalne składowanie są wysokie.
- Sumarycznie jest to milion 250 tysięcy złotych. Sprawy są w egzekucji. Na tę chwilę nie odnotowaliśmy wpływu - przekazuje Beata Cieślik z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku.
Oskarżeni nie tłumaczą, dlaczego nie płacą. - Moja klientka nie zdecydowała się na złożenie wyjaśnień przed organem prokuratorskim. Odmówiła też odpowiedzi na pytania - informuje Aleksandra Mrotek, pełnomocniczka oskarżonej Anny K.
Koszt likwidacji wysypiska to ponad 40 milionów złotych. Gmina nie będzie wyręczać oskarżonych w utylizacji, bo to połowa jej budżetu. Na rządową pomoc nie ma też co liczyć. - My mamy kod odpadów jako tekstylia. To nie są odpady niebezpieczne, więc w tej chwili to też zamyka mi drogę do uzyskania dofinansowania - przekazuje Jerzy Bańka, wójt gminy Cewice.
Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. Już przed procesem dostali zakaz prowadzenia śmieciowego biznesu.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN