Białoruski reżim już przekazuje Rosjanom sprzęt wojskowy i amunicję. Teraz tworzone są też wspólne oddziały, bo Władimir Putin chciałby wciągnąć Białoruś w wojnę z Ukrainą. To miałoby większe znaczenie polityczne niż wojskowe, bo białoruska armia nie jest liczna.
Pociągi z rosyjskimi żołnierzami znowu jadą na Białoruś.
Rosjan jest jednak w Białorusi mniej niż na początku roku - oficjalnie mówi się o 9 tysiącach wojskowych. Nie mają oni też ciężkiego sprzętu. Według analityków to może oznaczać, że będą tworzyć wspólne grupy bojowe z armią Białorusi, by znowu zaatakować Kijów.
Reżim w Mińsku od maja intensywnie szkoli swoje oddziały i prowadzi cichą mobilizację. Na opublikowanych ostatnio zdjęciach białoruskiego sprzętu wojskowego widać nowy szczegół. - Na burtach pojawiły się typowe znaki taktyczne, które są używane między innymi przez wojska lądowe Federacji Rosyjskiej. Pokazuje to ujednolicenie przynajmniej części struktur oraz wyglądu pojazdów, co z kolei może wskazywać na to, że Białorusini oraz Rosjanie będą dążyć do połączenia swoich zdolności - ocenia Konrad Muzyka, analityk wojskowości z Rochan Consulting.
Teatr Łukaszenki
Białoruski dyktator straszy groźbą rzekomego ataku NATO na swój kraj. - Polska prosi Amerykanów, żeby rozmieścili w Polsce broń jądrową - stwierdził Alaksandr Łukaszenka.
Według zajmującego się wschodem publicysty Sławomira Sierakowskiego - to może być przygotowany przez Łukaszenkę teatr. Głównym widzem nie jest jednak Zachód, lecz Rosja Putina. - On z jednej strony może szykować tę ukrytą mobilizację albo ją markować przynajmniej, a z drugiej dalej starać się nie wejść w Ukrainę, bo to jest dla niego kilka zagrożeń - wyjaśnia Sierakowski, dziennikarz i publicysta "Krytyki politycznej".
Te zagrożenia to bardzo prawdopodobna niechęć armii białoruskiej do walki z Ukraińcami i sprzeciw społeczeństwa wobec tej wojny. Aktywne włączenie się do wojny może doprowadzić do kolejnej fali protestów, które zagrożą reżimowi w Mińsku.
Nagroda pocieszenia?
Tak naprawdę jednak Białoruś od samego początku bierze udział w wojnie. To z jej terenów rosyjskie wojska wkroczyły na Ukrainę. To z rozmieszczonych na Białorusi baz startują w kierunku Ukrainy rosyjskie samoloty, śmigłowce i rakiety. - Putin chciał zjeść na obiad Ukrainę, ale złamał zęby i na pewno mu się to nie uda. Kolejnym daniem powinien być deser. Deser to Białoruś. I raczej wygląda na to, że zacznie swój obiad na deserze - ocenia Paweł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce.
Białoruska opozycja ostrzega, że aneksja Białorusi może być dla Putina nagrodą pocieszenia wobec niepowodzeń w Ukrainie.
Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN