Ratownicy z Helu spieszyli na pomoc, ale nie udało im się nawet wypłynąć z portu. Ich statek rozpędził się i zderzył czołowo z betonowym nabrzeżem. W efekcie ratować trzeba było ratowników. Teraz sprawę badają odpowiednie służby.
W dziobie statku ratowniczego Wiatr, który uszkodzony stoi w stoczni we Władysławowie, jest potężna dziura. Uszkodzone zostało również betonowe nabrzeże portu w Helu. To efekt uderzenia jednostki ratowniczej, która wychodząc z portu, dosłownie wbiła się w falochron. - Jeżeli potwierdzą się informacje o tym, że załoga znajdowała się pod wpływem alkoholu, wtedy zostaną w stosunku do tych osób wyciągnięte wszelkie możliwe prawne konsekwencje - zapowiada Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Stanowczy ton szefa służby, która ratuje życie na morzu, nie dziwi, bowiem okoliczności tego wypadku są zagadkowe. Strażacy z Helu, którzy ratowali załogę statku, zastanawiają się, jak to możliwe, że jednostka, zamiast przepłynąć przez szerokie wyjście z portu, czołowo uderzyła w falochron o długości kilkuset metrów. - Czynnik ludzki mógł zawieść w tym momencie, albo brak oświetlenia, albo nieuwaga, albo innych czynnik spowodował, że uderzenie w to nabrzeże było tak drastyczne - mówi Marek Dykta z Ochotniczej Straży Pożarnej w Helu.
Do wypadku doszło w ubiegły poniedziałek w nocy. Wiatr, stacjonujący w Helu, został wezwany do pomocy choremu na pokładzie jednostki pływającej niedaleko Gdyni. Po chwili sam potrzebował pomocy - zamiast wypłynąć na morze wbił się w nabrzeże. Trzech ratowników zostało rannych, dwóch śmigłowcem i karetką odtransportowano do szpitala. - Poszkodowany, do którego my zostaliśmy skierowani, był przytomny i był z nim kontakt - relacjonuje Sebastian Pszeniczny z OSP w Helu. Przyznaje jednak, że nie jest w stanie stwierdzić, czy poszkodowany był trzeźwy i odsyła z tym pytaniem do policji.
Postępowanie Komisji Badania Wypadków Morskich
Służby przez tydzień w ogóle nie informowały o wypadku. Wciąż nie wiadomo, czy kapitan - poszkodowany w zdarzeniu - był w pełni sprawny na służbie. Śledztwo toczy się na razie w sprawie nieumyślonego spowodowania wypadku. - Od wszystkich osób, które przebywały na tej jednostce, została pobrana krew do dalszych badań na alkohol. Czekamy na wyniki tych badań - przekazuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Kapitan uszkodzonego statku to bardzo doświadczony ratownik z kilkunastoletnim stażem. Ostatnio został nagrodzony za akcję ratunkową jachtu u wybrzeży Gdyni.
Postępowanie prowadzi również Komisja Badania Wypadków Morskich. Jej raport może być podstawą do ustalenia zawodowej odpowiedzialności załogi. - My tylko i wyłącznie zajmujemy się sprawami badania przyczyn wypadku i ewentualnie ustalenia działań profilaktycznych, aby takie wypadki nie miały miejsca - wyjaśnia Tadeusz Wojtasik, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich.
Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztować i jak długo potrwa naprawa statku. Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa zapewnia, że nad bezpieczeństwem plażowiczów i żeglarzy w okolicach Półwyspu Helskiego czuwa inny statek - przeniesiony z okolic Gdańska.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN