Polscy nurkowie, którzy odkryli na dnie Bałtyku wrak niemieckiego transportowca Karlsruhe, wrócili na to miejsce, by je dokładniej zbadać. Są przekonani, że zatopiony pod koniec II wojny światowej statek przewoził, oprócz setek uciekinierów, także cenny ładunek - może nawet legendarną Bursztynową Komnatę.
Polscy nurkowie, którzy we wrześniu odkryli na Bałtyku wrak niemieckiego transportowca Karlsruhe, teraz zbadali go dokładniej przy pomocy podwodnego robota. Rama i resztki zbutwiałego obrazu w jednej ze skrzyń, które możemy zaobserwować na udostępnionych zdjęciach, to wskazówka, że statek mógł przewozić cenny ładunek.
- Statek mógł przewozić dzieła sztuki - twierdzi Tomasz Zwara, płetwonurek. - Na pierwszy rzut oka to może być płótno jakieś pracy malarskiej - dodaje.
Niemiecki transportowiec Karlsruhe był ostatnim statkiem, który opuścił Królewiec oblężony przez Armię Czerwoną.
Statek miał na pokładzie prawie 900 uciekinierów, 150 żołnierzy i kilkaset ton ładunku. Wypłynął z portu w Piławie i przez Hel zmierzał do Świnoujścia. 13 kwietnia 1945 roku na północ od Ustki poszedł na dno po ataku sowieckich samolotów. Uratowało się tylko około 100 osób.
- Szansa, że jest tam Bursztynowa Komnata, może jest 1-2 procent. Tylko, że jej nigdzie indziej nie ma, więc zdaje się, że nie ma miejsca na świecie, gdzie ta szansa jest większa niż dwa procent - ocenia Tomasz Stachura, płetwonurek.
Bursztynowa Komnata była darem króla Prus dla cara Rosji. W czasie II wojny światowej zrabowana przez Niemców, była przechowywana w Królewcu. Potem ślad po niej zaginął. Jej kopia znajduje się w pałacu w Niemodlinie.
- Na pewno ona została rozmontowana na części. Natomiast trudno powiedzieć, czy w całości załadowana na statek - mówi Marcin Westphal z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Kolejne odkrycie
Podwodna wyprawa przyniosła jeszcze jedno odkrycie. Obok Karlsruhe na dnie spoczywa drugi wrak.
- To wrak, który leży 500 metrów dalej. Nic o nim nie wiemy, bardzo prawdopodobne, że jest powiązany z tą historią - przypuszcza Tomasz Zwara, płetwonurek.
To prawdopodobnie inny niemiecki transportowiec zatopiony przez lotnictwo sowieckie razem z Karlsruhe. Urząd Morski w Gdyni nie wyklucza, że uzna oba znaleziska za podwodną mogiłę.
- Ten czynnik powiedzmy taki humanitarny jest istotny. Nie chcielibyśmy, by osoby postronne czy nieodpowiedzialne mogłyby penetrować ten wrak bez jakiejkolwiek kontroli czy nadzoru. Na razie nie ma mowy o udostępnieniu - informuje Jan Młotkowski z Urzędu Morskiego w Gdyni.
Odkrywcy wraku planują, za zgodą władz, wydobycie ładunku z dna morza. - To jest jedna wielka księga historyczna, którą tak możemy sobie jako nurkowie po kolei czytać - podkreśla Zwara.
Dokładne badanie obu wraków ma zacząć się na wiosnę.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Baltictech