Nierzadko słyszeliśmy od polityków koalicji rządzącej, że projekt jest prawie gotowy i budowa farm wiatrowych, która została praktycznie zablokowana przez PiS, znów będzie możliwa. Dziś też to słyszymy i jest nowy termin - do końca roku.
Nowy dzień i nowe obietnice, czyli dzień jak co dzień, choć tym razem chodzi o ustawę wiatrakową. - Do końca roku może spokojnie trafić do parlamentu i to jest taki deadline, który chcielibyśmy dowieźć. To jest czas najwyższy, by ta ustawa znalazła się w parlamencie - zapewnia Paulina Henning-Kloska, ministra klimatu i środowiska.
Ta obietnica podobno jest już ostateczna, przynajmniej według tych, którzy obiecują. - Jestem spokojny o tę ustawę. Widzę, że mamy nie tylko konsensus społeczny i polityczny wokół odległości 500 metrów, ale że mamy też konsensus wokół transformacji energetycznej - zaznacza Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska z PSL.
ZOBACZ TAKŻE: Był polskim pionierem odnawialnych źródeł energii. Po 22 latach odwiedziliśmy ponownie pana Leonarda
Obiecywaną po raz kolejny ustawą jest ta, która ma odblokować energetykę wiatrową na lądzie, czyli znieść zapisy wprowadzone w 2016 roku przez Prawo i Sprawiedliwość. Nowe przepisy mają zmniejszyć wymaganą odległość od wiatraka do zabudowań, czyli skończyć z tak zwaną zasadą 10H.
- Jesteśmy rozczarowani tempem prac. Cała Polska liczyła, że ustawa wejdzie w życie już na samym początku kadencji nowych władz. Czekaliśmy na to bardzo długo - mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Towarzystwa Energetyki Wiatrowej.
Rozczarowanie jest tym większe, bo zapowiedzi były konkretne i częste. Tymczasem minęła jesień, zima, wiosna i lato, a ustawy jak nie było, tak nie ma, a każdy miesiąc zwłoki obniża konkurencyjność Polski.
- Każdy nowy gigawat mocy będzie oznaczał około 20 złotych mniej na rachunku za prąd. Nie tylko dla gospodarstw domowych, ale też dla przemysłu. Chcemy mieć tańsze produkty i konkurować na rynkach światowych - podkreśla Janusz Gajowiecki.
Rozwój morskich farm wiatrowych
Obecnie potencjał wiatru na lądzie szacowany jest na około 40 gigawatów, ale wiatraki to także pieniądze dla gmin. Około półtora miliona złotych rocznie gmina Wolbórz dostaje za dzierżawę terenów pod wiatraki.
- Chcielibyśmy, żeby to były większe pieniądze, natomiast są to już dość pokaźne (sumy - red.). Można coś zbudować, coś zrobić - mówi Andrzej Jaros, burmistrz Wolborza.
Na rządowe regulacje czeka też morska energetyka wiatrowa, choć tam legislacyjnie dzieje się więcej niż w przypadku tej lądowej. W porcie w Gdyni stoi właśnie gigantyczny dźwig do instalowania fundamentów morskich farm wiatrowych.
CZYTAJ TEŻ: Zmiany w fotowoltaice. Decyzja rządu
- Dziś rozwijamy 6 gigawatów morskich farm wiatrowych. Pierwsza farma będzie budowana w przyszłym roku, natomiast liczymy, że w przyszłym roku będzie skutecznie przeprowadzona aukcja - informuje Janusz Gajowiecki.
Dźwig ma odpowiadać za budowę 76 turbin i dwóch morskich stacji elektroenergetycznych w Polsce.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24