Lekarze obawiają się chwil, gdy znając obowiązujące prawo, mają decydować, jak ratować kobietę, której ciąża jest zagrożona. Jak podkreślają, czują się ofiarami, bo pracują pod ogromną presją odpowiedzialności karnej. Kobiety mówią, że czują niemoc w decydowaniu o swoim zdrowiu i życiu.
Po tragedii w Pszczynie kobiety, które miały podobne doświadczenia, postanowiły się podzielić swoimi historiami. Zbiera je Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
- Mimo stwierdzenia wad letalnych płodu nie można było nic zrobić, przez dwa miesiące czekaliśmy, aż dziecko umrze. Jeden z lekarzy mówił, że jest mu po porostu wstyd za to, że nie może nic zrobić - mówi anonimowo jedna z kobiet.
W przypadku pani Agnieszki lekarze odmówili usunięcia ciąży pozamacicznej, tłumacząc że "taki mamy klimat, aborcji się nie robi". Kobiecie pękł jajowód.
Pani Ula usłyszała, że lepiej będzie dla niej, jeśli ciąża - a były to zrośnięte brzuchami płody - "szybko umrze".
W przypadku pani Joanny, mimo że lekarze stwierdzili, że poród jest zagrożeniem dla jej życia, szpitale i tak odmówiły aborcji.
- Podejście do kobiet jest na takiej zasadzie, że kobieta jest na ostatnim miejscu. Liczy się tylko płód - uważa Kamila Ferenc z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
- Ja na co dzień spotykam takie ofiary - kobiety - które cierpią w milczeniu - opowiada prof. Marzena Dębska z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Lekarze czują się pod presją
Ginekolodzy i położnicy podkreślają, że ofiarami są też lekarze, bo pracują pod ogromną presją odpowiedzialności karnej. A każdy przypadek jest inny i każda decyzja jest indywidualna.
- Jak można mówić, że tutaj nie ma presji politycznej, jeżeli my, włączając telewizor, codziennie słyszymy o zaostrzaniu ustawy, o karach więzienia, restrykcjach, represjach - zaznacza prof. Marzena Dębska.
- Ta asekuracja przed odpowiedzialnością, przed stawianiem zarzutów, jest na pewno z tyłu głowy każdego lekarza - dodaje prof. Mariusz Zimmer, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.
Kobiety od lat czują się pomijane w decyzjach dotyczących ich zdrowia i życia.
- My chcieliśmy mieć dziecko, ale nie za wszelką cenę, nie za cenę ryzykowania życia - mówi Katarzyna Surmiak-Domańska, dziennikarka i pisarka.
Katarzyna Surmiak-Domańska opowiedziała o tym, jak ponad dwadzieścia lat temu lekarka przez kilka dni wstrzymywała usunięcie jej obumarłego płodu.
- W ogóle nie powiedziała, że jest zagrożenie, że takie czekanie grozi zapaleniem, sepsą. Nie konsultowała ze mną tej decyzji - wspomina.
Historia Savity Halappanavar
Śmierć Savity Halappanavar doprowadziła do rewolucji w konserwatywnej Irlandii. 31-letnia kobieta zmarła na sepsę, gdy lekarze odmówili usunięcia płodu bez szans na przeżycie matki. Po latach nacisków i protestów Irlandczycy w referendum zdecydowali o liberalizacji prawa do aborcji.
- Nawet starsze osoby, które mają raczej konserwatywne poglądy w tej sprawie, również głosowały na "tak" za nierestrykcyjnym prawem aborcyjnym - mówi Emilia Marchelewska, dyrektorka zarządu Narodowej Rady Kobiet Irlandii.
Wielkie protesty kobiet spowodowały też zmianę prawa w Argentynie. Aborcja jest tam legalna i bezpłatna do 14. tygodnia ciąży.
Kobiety na ulicach w Poznaniu, Krakowie czy Warszawie też wykrzykiwały hasło "ani jednej więcej".
Autor: Katarzyna Sławińska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN