Gdy został po raz pierwszy wykorzystany przez księdza, miał 12 lat. Potem działo się to jeszcze wielokrotnie przez pięć lat. Przełożeni księdza wiedzieli o sprawie, ale nic nie zrobili. Teraz Janusz Szymik chce, by - tak jak po skandalu pedofilskim w Chile - także w Polsce doszło do dymisji całego Episkopatu.
Pan Janusz Szymik wciąż unika okolic plebanii, chociaż od traumatycznych zdarzeń minęło niemal 40 lat.
- Blokhauz jakiś. Takie mam skojarzenie, bo to trwało pięć lat. Więc byłem w jakimś obozie, byłem niewolnikiem seksualnym - opowiada Janusz Szymik, ofiara księdza pedofila.
Były proboszcz, ksiądz Jan, dawny sekretarz kardynała Macharskiego, nim zaatakował dwunastoletniego chłopca, zaskarbił sobie zaufanie ministranta i jego rodziny. Zaproszenie na plebanię w czasach głębokiego komunizmu było wyróżnieniem. - Położył mnie na wersalce, rozpiął mi pasek, zdjął moje spodnie - opowiada pan Janusz.
To, co się potem stało i powtarzało przez pięć lat, trudno opisać.
Nikt niczego nie podejrzewał. Nikt i tak by nie uwierzył.
- Jako małe dziecko czułem, że nie mogę się z tego wyrwać. Nawet będąc gdzieś u znajomych, to była totalna matnia. On podjeżdżał samochodem, zabierał mnie - wspomina pan Janusz.
"Jak ja tego nie zrobię, to nikt tego nie zrobi"
Zwierzenie się przyjacielowi i innemu duchownemu sprawiło, że pan Janusz się z tej matni wyrwał. Założył rodzinę, prowadzi biznes.
Teraz ma tylko jeden cel - spotkać się z papieżem i zażądać dymisji polskiego Episkopatu.
- Jak ja tego nie zrobię, nikt tego nie zrobi. Będę chciał Franciszkowi taki wniosek o odwołanie naszego polskiego Episkopatu złożyć - przekonuje pan Janusz.
Choć obecny biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel zareagował właściwie i natychmiast wyrzucił pedofila z parafii, choć odbył się proces kościelny i sprawca został ukarany pięcioletnim zakazem wykonywania obowiązków, to jego przełożeni nie ponieśli żadnej odpowiedzialności. A pan Janusz dwukrotnie alarmował ówczesnego biskupa. - Biskup Tadeusz Rakoczy kompletnie te skargi ignorował. On wręcz opowiadał o tych skargach sprawcy - opowiada Artur Nowak, prawnik, publicysta i pełnomocnik Janusza Szymika.
"Kardynał nic nie zrobił. Umył ręce jak Piłat"
Osiem lat temu pan Janusz sprawę zgłosił księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu. Ten natychmiast przekazał kardynałowi Dziwiszowi. Diecezja Bielsko-Żywiecka wchodzi w skład metropolii krakowskiej.
- Wszystkie materiały osobiście wręczyłem księdzu kardynałowi w kwietniu 2012 roku. Ksiądz kardynał powiedział, że zajmie się tą sprawą i liczyłem na to, że rzeczywiście dojdzie do rozwiązania tego problemu - mówi ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
- Kardynał w tej sprawie nic nie zrobił. Umył ręce jak Piłat - dodaje pan Janusz.
Ekipa "Faktów" TVN chciała zapytać najbliższego współpracownika Jana Pawła II, kardynała Stanisława Dziwisza, dlaczego nie zdyscyplinował kolegi biskupa, któremu pedofil podlegał. Kardynał nie udzielił żadnej odpowiedzi na zadane pytania. - Gdybyście mieli czyste intencje, to nie bylibyście takimi nachalnymi - powiedział ekipie "Faktów" kardynał Dziwisz.
Awansowany ksiądz po panu Januszu skrzywdził przynajmniej jedną kolejną ofiarę. Mężczyzna, którego sprawa nie uległa przedawnieniu, zgłosił się do prokuratury.
Sąd kościelny znów zajmie się sprawcą. Postępowanie ma być także prowadzone w sprawie przełożonych. - Działalność poprzedników jest obecnie badana w oparciu o normy listu apostolskiego "Motu Proprio" Vos estis lux mundi Ojca Świętego Franciszka - informuje ksiądz doktor Marek Studenski, wikariusz generalny Diecezji Bielsko-Żywieckiej.
Może pan Janusz wreszcie zazna spokoju. - To nie są murarze, to nie są cieśle, to nie są tynkarze, akrobaci. To są księża. Ludzie szczególnego zaufania. Dlatego tak ciężko to wszystko przetrawić - tłumaczy.
*******
Aktualizacja:
Już po emisji materiału w piątkowych "Faktach" portal onet.pl opublikował artykuł, w którym kardynał Stanisław Dziwisz odnosi się do sprawy księdza Jana W. i działań biskupa Rakoczego.
"W czasie, gdy pełniłem urząd metropolity krakowskiego, nie dotarła do mnie nigdy żadna wiadomość, że ktokolwiek zgłaszał do bp. T. Rakoczego zarzuty dotyczące ks. Jana Wodniaka, których bp Rakoczy miałby nie załatwić zgodnie z obowiązującymi normami prawa" - napisał w odpowiedzi na pytania Onetu kardynał Dziwisz.
"Gdy dowiedziałem się ogólnie o zarzutach przeciw ks. W., było już po wyroku zatwierdzonym przez Stolicę Apostolską. Gdybym wcześniej otrzymał wiadomość, że biskup nie działa zgodnie z obowiązującym prawem, jako metropolita krakowski nie miałbym uprawnień do zajęcia się sprawą (...) Mogę zapewnić, że dołożyłbym wszelkich starań, aby wyrobić sobie pogląd na sprawę i postąpić jak człowiek sumienia, by sprawiedliwości stało się zadość zgodnie z prawem boskim i ludzkim. - zapewnia hierarcha.
Oświadczenie Biskupa Bielsko-Żywieckiego w sprawie ks. Jana W.:
Wyrażam głęboki ból i przeżywam cierpienie z powodu wielkiej krzywdy, jaka została wyrządzona Osobie pokrzywdzonej przez duchownego. Jest to osobisty dramat Pokrzywdzonego oraz jego bliskich. Ból, cierpienie, żal, złość, współczucie. Równie ważne są pomoc i poszukiwanie rozwiązania. Dlatego starając się jak najlepiej zrozumieć Pokrzywdzonego spotkałem się z Nim wiele razy, wsłuchując się ze współczuciem w Jego przeżycia, zachęcając do wskazania innych pokrzywdzonych oraz oferując pomoc, między innymi psychologa. Pokrzywdzony był informowany o toczącym się procesie i jego rezultatach.
Mam świadomość, że jako Kościół ponosimy wielką odpowiedzialność zapewnienia naszym wiernym bezpieczeństwa. Właśnie dlatego zwracam się do każdego, kto był lub jest ofiarą jakiegokolwiek duchownego do skontaktowania się z Delegatem ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży Księdzem Klaudiuszem Dzikim.
Adres: Kuria Diecezjalna, Ul. Żeromskiego 5a, 43-300 Bielsko-Biała
e-mail: delegat@kuria.bielsko.pl
Telefon: +48 734 176 655
Bp Roman Pindel
Biskup Bielsko-Żywiecki
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN