W Lubuskiem nie odnotowuje się już nowych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2, a na Śląsku wręcz przeciwnie. Na wirusowej mapie Polski widać, że w różnych województwach różnie przedstawia się sytuacja.
Poniedziałek w pracy był dla marszałek województwa lubuskiego całkiem miły. W województwie, od którego zaczęła się polska epidemia i w którym mieszka milion osób, od dziesięciu dni nie potwierdzono ani jednego nowego przypadku zakażenia.
- Jesteśmy najbliżej Niemiec. Bardzo dużo mieszkańców naszego regionu, około 30 tysięcy, wróciło z pracy, było na kwarantannie, ale okazało się, że można mieć "stan zero" - mówi Elżbieta Anna Polak, marszałek województwa lubuskiego.
Dodatkowo w specjalistycznych szpitalach są dwa zajęte łóżka na dwieście dostępnych.
- W tym głównie upatruję małą ilość zachorowań (...), że jednak to województwo szybko sobie zorganizowało oddziały - zauważa doktor Krzysztof Kaczmarek z Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim.
Dlatego to właśnie mieszkańcy lubuskiego mogą wkrótce przecierać szlaki dla reszty kraju. Być może jako pierwsi legalnie zdejmą również maseczki w miejscach publicznych
- Jeśli się okaże, że te wskaźniki w województwach się utrzymują, to być może regionalnie będziemy wydawali taką decyzję - zapowiada minister zdrowia minister zdrowia Łukasz Szumowski.
Rożnie w różnych regionach
Puste szpitale jednoimienne od 1 czerwca wrócą do normalnego trybu pracy.
- Ważniejsze już jest teraz, żeby one wracały jak najszybciej do normalnego funkcjonowania, żeby pacjenci mogli mieć diagnostykę, profilaktyczne badania, operacje planowe - mówi minister Szumowski.
Epidemia w Polsce stała się sprawą regionalną. Bo jest Lubuskie, ale jest i Śląsk, gdzie przypada większość nowych zachorowań w Polsce. Wciąż testowani są górnicy. Teraz ci, których pierwszy wynik był ujemny.
- Dla nas najważniejsze jest również to, iż ten drugi etap, mamy nadzieję, pozwoli zidentyfikować kolejne osoby zakażone - mówi Alina Kucharzewska, rzecznik prasowy wojewody śląskiego. W regionie mieszka około 4,5 miliona osób.
Swoją identyfikację przeprowadziła Łódź. Miasto przebadało wszystkich pracowników żłobków i przedszkoli przed otwarciem placówek. Efekt? Wielu z placówek nie otwarto.
Testy serologiczne wykazały, że czternaście procent mogło mieć kontakt z wirusem lub go przechorować. Wynik trzeba jednak potwierdzić. To, czy pracownicy chorują teraz, wykażą testy genetyczne.
- Decyzja o przeprowadzeniu tych badań po raz pierwszy daje nam też taki screening całego miasta, jeżeli chodzi o sytuację epidemiologiczną - zaznacza Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi.
Po otrzymaniu wyników z sanepidu Łódź będzie mogła zorientować się, ilu jej mieszkańców choruje lub chorowało bezobjawowo.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN