Obrońcy praw obywatelskich pytają, kiedy zostanie przywrócone prawo do gromadzenia się. Gdy w Polsce policja używa gazu i wymusza siłą przestrzeganie zakazu zgromadzeń, przykłady zza granicy pokazują, że można bezpiecznie demonstrować.
NFZ prowadzi całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Za sobotni protest przedsiębiorców kary będą nie tylko od sądu. Jak informuje Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji, kierowane będą notatki do sanepidu w związku z łamaniem obostrzeń. Protestujący nie mieli maseczek.
- W sytuacji zagrożenia epidemicznego stoi 100, 200 osób w gęstym tłumie i to jest ok, to nikomu nie przeszkadza. To było nielegalne zgromadzenie - tłumaczy Marcin Horała z KP Prawo i Sprawiedliwość.
- Gaz był używany w przypadku, gdzie mieliśmy do czynienia z agresją ze strony tłumu - wyjaśnia nadkom. Sylwester Marczak.
Protest przedsiębiorców, organizowany przez kandydata na prezydenta Pawła Tanajnę, zakończył się zatrzymaniem 380 osób i mandatami dla 150.
Warszawski urząd nie zarejestrował zgromadzenia, a policja uznała je za nielegalne, bo rząd wprowadził przepisy zakazujące zgromadzeń.
- Prawo do zgromadzenia się jest prawem człowieka, prawem konstytucyjnym - przypomina doktor Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Prawo to, według prawników, przysługuje obywatelom także w czasie pandemii. Jak mówi doktor Kładoczny - zakaz można tylko wprowadzić w przypadku stanu wojennego czy stanu wyjątkowego. Protesty przeciwko "koronawirusowym" restrykcjom przetaczają się przez całą Europę. Ale takich sytuacji, jak w sobotę w Polsce, nie widać.
"Działanie było zbyt nadgorliwe"
- Tylko raz w historii polskiej policji zatrzymano więcej osób niż wczorajszego dnia, bo zatrzymano łącznie ponad 380 osób. Wydaje się, że to działanie było zbyt nadgorliwe - uważa Mariusz Sokołowski, były policjant.
Choć i za granicą protestujący łamią nakazy dystansowania się, to w wielu krajach obu stronom barykady udaje się dogadać. W Monachium władze zgodziły się na protest, stawiając warunki: tysiąc osób i społeczny dystans. W Madrycie sami protestujący wybrali balkony, spacery i maseczki.
- Róbmy testy i pozwólmy zdrowym wrócić do pracy, by uruchomić gospodarkę, bo po koronawirusie najgorszym wirusem będzie nasz premier, który zrujnuje 47 milionów Hiszpanów - mówi jeden z protestujących Hiszpanów.
W sytuacji odmrażania gospodarki i łagodzenia obostrzeń także w Polsce Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca uwagę, by ciesząc się prawem pójścia do fryzjera, nie zapomnieć o prawie pójścia na protest.
- Należy wprowadzić jakieś stopniowe łagodzenie. Takie samo, jak dotyczy to innych sfer życia - uważa Mirosław Wróblewski z biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN