Prywatny czy publiczny? Do tej pory wędkarze, kajakarze, właściciele żaglówek i wszyscy chętni swobodnie mogli korzystać z pomostu na jeziorze Morzycko. Aż kilka dni temu pojawiła się przy nim tablica z napisem "zakaz wstępu". Co więcej, pojawił się także monitoring, a nawet - ochroniarz.
Mieszkańcy Morynia walczą o swoje i nie rozumieją, dlaczego nie mogą łowić ryb tam, gdzie robili to od zawsze. - Przyszliśmy z wędkami normalnie powędkować no i została wezwana policja, spisali nas - mówi pan Jakub, wędkarz.
- Wielkie oburzenie. Przez całe życie korzystają z tego miejsca, z tych pomostów, a nagle ktoś zabrania im przyjść i powędkować - mówi Andrzej Trochimiuk, prezes Koła Wędkarskiego nr 31 w Moryniu.
Chodzi o niewielką przystań na jeziorze Morzycko w zachodniopomorskiem. Korzystali z niej nie tylko wędkarze, ale też właściciele łodzi i inni mieszkańcy Morynia.
- Na jeziorze mamy tylko jeszcze jeden duży pomost. Jest to pomost na plaży, ale jest to pomost widokowy, nieprzystosowany do cumowania jednostek - przekazuje Dariusz Kupralowicz, właściciel łódki.
"To jest niedorzeczna sytuacja"
Kilka dni temu na drodze prowadzącej do przystani stanął znak z tablicami informującymi, że to teren prywatny, monitorowany i nie można tam przebywać.
- Byłem zbulwersowany, nie można tak - mówi pan Kazimierz, mieszkaniec Morynia.
- Wszyscy mieszkańcy są zbulwersowani - mówi przewodnicząca Rady Miejskiej w Moryniu Katarzyna Potapińska.
Ich właścicielem jest prywatna spółka, która kilka miesięcy temu kupiła nieruchomość graniczącą z jeziorem. - Zostaliśmy poinformowani pismem w tamtym tygodniu przez spółkę, że zawarli umowę dzierżawy i nikt nie może korzystać z tych pomostów - przekazuje burmistrz Morynia, Sławomir Jasek.
- Ochroniarz obiektu za każdym razem, kiedy ktoś się pojawi na tym pomoście, wzywa policję - mówi redaktor naczelny Chojna24.pl Paweł Sławiński.
- Jezioro i pomosty to jest nasze wspólne dobro - zaznacza Hubert Krysiak, radny Powiatu Gryfińskiego.
Zakaz jest, ale burmistrz twierdzi, że nie obowiązuje
Dla mieszkańców Morynia to szczególne miejsce. - Nazywamy ten zakątek żeglarskim i od zawsze służył mieszkańcom - mówi Katarzyna Potapińska. - Dla wielu pokoleń Moryniaków jest to miejsce kultowe - podkreśla Aleksander Butrynowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Morynia i Jezioro Morzycko.
Zakaz jest, ale burmistrz twierdzi, że nie obowiązuje. - Od kwietnia 2021 roku mamy zawartą umowę użytkowania tych dwóch pomostów z Wodami Polskimi - informuje Sławomir Jasek. - Wiadomo, że możemy tutaj łowić, ale stoją tablice, no i wędkarze - tak jak widać, że ich w tej chwili tutaj nie ma - tak boją się przychodzić - mówi Andrzej Trochimiuk.
"Za ten pat prawny odpowiadają Wody Polskie"
Spór między gminą a prywatnym właścicielem nagłośnił lokalny portal Chojna24.pl. - W mojej ocenie za ten pat prawny odpowiadają Wody Polskie, które po prostu podpisały dwie umowy - ocenia Paweł Sławiński.
Urzędnicy przyznają, że popełnili błąd, ale już go naprawili.
- Przez pośpiech została wydana umowa druga na ten sam grunt pokryty wodami - informuje Michał Durka z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie i Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Szczecinie.
CZYTAJ TAKŻE: Popularne kąpielisko w pierwszej kolejności dla mieszkańców? "To zostało przegłosowane"
Wody Polskie informują, że umowa z prywatnym właścicielem została unieważniona. - Dzisiaj umowa jedyna, jaka jest podpisana, to umowa z gminą Moryń - przekazuje Michał Durka.
To jednak nie zakończyło konfliktu, bo nie chodzi tylko o dzierżawę jeziora, ale pomosty. Spółka twierdzi, że są ich własnością, bo należą do zakupionej nieruchomości - czytamy w piśmie przesłanym przez jej pełnomocnika.
Burmistrz Morynia, przekonuje, że nie ma na to żadnych dokumentów.
- Z niczego to nie wynika. Ani z aktu notarialnego, który tylko informuje o tym, że pomosty przylegają do linii brzegowej tej nieruchomości, która jest własnością spółki, a nie, że przynależą do tej nieruchomości. Po drugie w księgach wieczystych nie ma ani słowa, ani wzmianki, że do nieruchomości należą pomosty - zwraca uwagę Sławomir Jasek.
Mieszkańcy twierdzą, że sprawa może mieć drugie dno
Pomosty to najprawdopodobniej samowola budowlana z dawnych lat, kiedy sąsiadująca z jeziorem nieruchomość należała do Skarbu Państwa.
- Przystań ta funkcjonowała, szkoląc co wakacje co najmniej 60 żeglarzy, od 68. roku do 94. roku, mimo zmiany później formy własności - informuje Aleksander Butrynowski.
W 2013 roku gmina wyremontowała pomosty z własnego budżetu.
Mieszkańcy twierdzą, że sprawa może mieć drugie dno. Miasto planuje wybudować tam przystań żeglarską. - Widocznie coś im w tej inwestycji nie pasuje i próbują ją w taki sposób zablokować - przypuszcza Sławomir Jasek.
- Mam nadzieję, że to marzenie się spełni, że za kilka lat właśnie w tym miejscu powstanie piękna marina - mówi Katarzyna Potapińska.
- My jako Wody Polskie nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć co do właścicielstwa urządzenia wodnego, które jest na tych gruntach pokrytych wodą, a więc tych pomostów - przyznaje Michał Durka.
Ale urzędnicy chcą pomóc ten konflikt rozwiązać. - Żebyśmy się spotkali, żebyśmy jakoś wspólnie, możemy trochę w ramach mediatora wystąpić. Tak żeby wszyscy byli zadowoleni - zarówno firma, jak i gmina - mówi Michał Durka.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24