Samorządy muszą pożyczać pieniądze na bieżące wydatki. To perspektywa 99 procent miast zrzeszonych w Związku Miast Polskich. Samorządowcy mówią o złej polityce finansowej rządu. Tylko częściowym pocieszeniem jest gest rządu, który w najnowszej nowelizacji budżetu państwa dodatkowe pieniądze dla samorządów jednak znalazł.
Dotąd Suwałki - jak setki innych miast w Polsce - brały kredyty na inwestycje. Teraz jednak potrzebują ich na tak zwaną "działalność bieżącą" - chodzi o 48 milionów złotych. - Czyli oświetlenie, czyli prąd, czyli pensje naszych pracowników. Więc to są te wydatki, które są wydatkami bieżącymi, które po prostu musimy ponosić z racji wykonywanych czynności - wyjaśnia Kamil Sznel, rzecznik Urzędu Miejskiego w Suwałkach.
- Każdy samorządowiec, bez względu na to, czy jest z PiS-u, czy z PSL-u czy z niezależnych komitetów, mówi: "takie środki finansowe, jakie trafiły do samorządów na infrastrukturę drogową, na poprawę ośrodków zdrowia, szkół i tak dalej, z takimi wcześniej środkami nie mieli do czynienia" - przekonuje jednak Marcin Przydacz, minister w Kancelarii Prezydenta RP.
- Zadania, które są zlecone przez rząd - nie idzie tu w parze finansowanie. Więc tych problemów jest mnóstwo. I niestety ta dziura, jeśli chodzi o finanse miasta, jest bardzo duża - podkreśla Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Łodzi z Nowej Lewicy.
Sztuczna łaskawość?
351 z 354 polskich miast będzie miało dziurę w tegorocznym budżecie. To ponad 99 procent miast zrzeszonych w Związku Miast Polskich. W budżecie państwa, znienacka znowelizowanym przez rząd w połowie czerwcowego długiego weekendu, nagle jakimś cudem odnalazły się pieniądze dla samorządów. Premier Morawiecki podkreślał, że te pieniądze są przeznaczone głównie na wydatki bieżące. - Polski nieład, zwany Polskim Ładem, spowodował, że Prawo i Sprawiedliwość ukradło polskim samorządom około 20 miliardów złotych. I nagle teraz okazuje się, że w wielkiej łaskawości chcą samorządom dać 14 miliardów - odpowiada poseł PSL Paweł Bejda.
Problem nie tylko w tym, że wielka reforma podatkowa PiS-u wcześniej zabrała więcej, niż teraz premier chce samorządom dać. Bo też w tym, że dla wszystkich może nie starczyć. - Słyszymy, że algorytm w stosunku do innych miast i przydział tych środków nie będzie adekwatny do naszych potrzeb - mówi Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
Subwencja ma faworyzować mniejsze i biedniejsze jednostki samorządu, by wyrównywać szanse. Opozycja boi się, że ta szlachetna idea w praktyce będzie realizowana w dobrze znany już sposób. - Dzisiaj samorządy są zmuszane przez polityków partii władzy do tego, żeby zameldować się u danego ministra, polityka PiS-u. Poprosić o pieniądze, później zrobić sobie zdjęcie z tabliczką z dyktą i na końcu podziękować wielkiemu panu ministrowi - mówi Miłosz Motyka, rzecznik prasowy PSL.
Alarm opozycji
"To nowy system feudalny" - grzmią niektórzy przy Wiejskiej i dodają, że w samorządowych kasach jeszcze czegoś brakuje. Chodzi o ponad 30 miliardów euro z KPO. - Chociażby kwestia rekultywacji terenów, które są zniszczone poprzemysłowo. To wszystko to są pieniądze, na które czekają samorządy. I tak długo, jak długo nie ma pieniędzy z KPO, tak długo samorządy nie mogą podjąć tych inwestycji - przekonuje posłanka Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Co robić w takiej sytuacji? Pozostaje jedno wyjście: kredyt. Suwałki chcą zaciągnąć pożyczkę do 2041 roku. Jest więc szansa, że miasto skończy spłacać pożyczkę, kiedy na rynek pracy będą wchodzić jego mieszkańcy, którzy jeszcze się nie urodzili.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24