MON ujawniło, że podkomisja smoleńska dysponowała dowodami rzeczowymi dotyczącymi katastrofy prezydenckiego tupolewa i je zniszczyła albo zgubiła w trakcie swoich prac. Prokuraturze nie udało się ich odzyskać. Antoni Macierewicz bagatelizuje problem. Zastrzega, że w tym czasie nie stał na czele podkomisji.
Z dokumentów, które z mównicy sejmowej cytował wiceminister obrony narodowej, wynika wprost, że podkomisja smoleńska miała dostęp do dowodów z prokuratorskiego śledztwa. Dokładnie do 23 elementów wraku prezydenckiego tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Te dowody do prokuratury nie wróciły. - Pięć z tych 23 elementów zostało wysłanych do badań do Wojskowej Akademii Technicznej. (...) W toku badań zostały zniszczone - podkreśla Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej. Pozostałych osiemnaście nigdy się nie odnalazło. Prokuratura wielokrotnie w pismach cytowanych przez wiceministra Tomczyka zwracała się o zwrot dokumentów. - Nawet ta prokuratora PiS-owska pytała go wprost, "gdzie są dowody". Raz, drugi, trzeci - zaznacza Dariusz Joński, poseł Inicjatywy Polska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wiceszef MON: podkomisja smoleńska zgubiła 18 części samolotu Tupolew, pięć zostało zniszczonych
Pytanym był Antoni Macierewicz - od 2018 roku szef rozwiązanej w grudniu podkomisji smoleńskiej. Kiedy prokuratura udostępniała komisji dowody, był ministrem obrony narodowej i - jak twierdzi - o ich losie nie decydował. - To jest decyzja, którą podjął ówczesny przewodniczący. Ja nie byłem wtedy członkiem podkomisji - zaznacza były szef MON. - Zaczął być szefem podkomisji w 2018 roku. I wtedy, jak wynika z moich informacji, w siedzibie podkomisji te dowody jeszcze były - podkreśla Piotr Świerczek, reporter "Czarno na białym".
Prokuratura - jak podaje MON - próbowała je odzyskać od 2020 roku. Rok temu - w kolejnym z pism przekazanym również do wiadomości ówczesnego ministra Mariusza Błaszczaka - wprost powołała się na postanowienia sądu. - Takie działanie, czyli nieprzekazanie dowodów, stanowi utrudnianie śledztwa Prokuratury Krajowej i stanowi odmowę realizacji prawomocnych orzeczeń Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu - mówi Cezary Tomczyk.
Szereg pytań
- To wszystko dotyczy fragmencików samolotu - twierdzi Macierewicz, a jego słowa brzmią, jakby sprawa dotyczyła mało istotnych kwestii. - Jedyne części tupolewa z numerem "101", jakie były w Polsce, to były właśnie te kawałki, które zostały zgubione przez podkomisję - dodaje Świerczek. Ani zgubione, ani zniszczone - przekonuje poseł Macierewicz. Trafić miały do amerykańskiego instytutu NIAR, piszącego raport na zamówienie podkomisji, a obecna dyskusja posłużyła Antoniemu Macierewiczowi do przypomnienia swoich tez o przyczynach katastrofy. - Samolot nie uderzył w ziemię, samolot rozpadł się nad ziemią. To jest wynik pracy NIAR-u, między innymi dzięki tym właśnie kilkunastu materiałom, które zostały tam przesłane bez mojej wiedzy - wyjaśnia Macierewicz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Misiewicz i Janniger w MON. Ile zarobili
To po raz kolejny wymaga sprostowania. - Ja nie wiem, czy te części trafiły do Stanów Zjednoczonych, do amerykańskiego instytutu NIAR, ale wiem na pewno, bo to pokazaliśmy, ujawniając raport tej instytucji, że NIAR wcale nie stwierdził, że samolot rozpadł się w powietrzu. (...) NIAR wskazał, że samolot mógł stracić skrzydło po uderzeniu w brzozę, mógł się obrócić na plecy i mógł się tak rozpaść w wyniku zderzenia z ziemią - wyjaśnia Piotr Świerczek.
CZYTAJ WIĘCEJ: Cały raport NIAR dot. katastrofy smoleńskiej (plik PDF)
Cały raport dostępny jest na stronach portalu tvn24.pl. Prace podkomisji smoleńskiej są pod lupą specjalnie powołanego zespołu w MON. - 33 miliony złotych poszło na tworzenie wielkiej historii, bajki pana Macierewicza, na jego kolegów. Nie udowodniono, jak wiemy, nic - podkreśla Marta Golbik, posłanka PO.
Byli członkowie podkomisji mówią o swojej współpracy z Antonim Macierewiczem, że minister tworzył narrację pod swoją tezę, a oni mieli się tylko podpisać pod raportem. Wiceminister Tomczyk zaprezentował najnowsze ustalenia zespołu. - Nie wiem, czy można znaleźć coś bardziej bulwersującego niż to, że ludzie, którzy przysięgali, że będą na nowo wyjaśniać przyczynę katastrofy, zgubili dowody rzeczowe. I to te pierwotne - zaznacza Tomczyk. Pełny raport ma być ogłoszony pod koniec czerwca.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24