Siły ukraińskie uderzyły w rosyjski konwój wojskowy w obwodzie kurskim. To tylko jedna z wielu ostatnich informacji opisujących ukraińską ofensywę w Rosji. Kijów nie potwierdza i nie zaprzecza, ale jeden z niezależnych kanałów pokazuje nagranie z ataku. Ukraińskie siły w niektórych miejscach przeniknęły na 35 kilometrów w głąb obwodu kurskiego. Rosyjskie ministerstwo do spraw sytuacji nadzwyczajnych poinformowało o wprowadzeniu w obwodzie kurskim federalnego stanu wyjątkowego.
Od czterech dni wojska Putina nie są w stanie powstrzymać stosunkowo niewielkich sił ukraińskich na własnym terytorium.
- To nie jest tak, że z dnia na dzień ktoś sobie wymyślił: dobra, to jedziemy teraz do Rosji, tylko, że to był jednak z jednej strony długo przygotowywany atak, a z drugiej dobrze przygotowywany i utrzymywany w tajemnicy - ocenia Andrzej Bobiński z "Polityka Insight".
Dzięki temu kompletnie Rosjan zaskoczył. Ich nieprzygotowane do walki oddziały same składały broń. Na miejsce Rosjanie wysłali śmigłowce szturmowe, z których co najmniej dwa zostały zestrzelone.
Zginęło kilkaset rosyjskich żołnierzy
W popłochu do obwodu kurskiego, Rosjanie wysłali więc dużą wojskową kolumnę piechoty, która w ataku rakietowym została kompletnie rozbita w okolicach miasta Rylsk.
Na nagraniu można się doliczyć 14 zniszczonych wojskowych ciężarówek, w których - według ekspertów - zgniło nawet 500 rosyjskich żołnierzy.
CZYTAJ TAKŻE: ISW: Ukraińcy przeniknęli nawet 35 kilometrów w głąb Rosji
- Ukraińcy wiedzą, jak osiągać swoje cele. A osiąganie celów w czasie wojny to nie nasz wybór. To Rosja sprowadziła wojnę na naszą ziemię i sama powinna ją odczuć - mówi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Na razie siły ukraińskie miały dotrzeć około 20 kilometrów w głąb Rosji i kontrolują nawet 20 miejscowości na powierzchni 220 kilometrów kwadratowych rzekomo drugiej potęgi militarnej na świecie, choć już 7 sierpnia szef sztabu generalnego rosyjskiego wojska zapewniał, że "sytuacja jest opanowana". - Posuwanie się wroga w głąb terytorium zostało zatrzymane przez jednostki chroniące granice - mówił Walerij Gierasimow, szef sztabu generalnego rosyjskiego wojska. Przy dość wymownej reakcji rosyjskiego dyktatora.
Rosja ogłosiła "federalny stan wyjątkowy"
W podobnym tonie, o sytuacji w obwodzie kurskim informuje rosyjska propaganda, choć jednocześnie ogłoszono tam "federalny stan wyjątkowy", a cywile mają być ewakuowani.
- Powiedz swoim dowódcom, którzy są odpowiedzialni za informacje, żeby pokazali prawdziwe działania, ponieważ to wszystko to kłamstwa - mówi Rosjanin z rosyjskiego miasta Sudża, położonego około 10 km od zachodniej granicy Rosji. - Kłamią w telewizji. Kłamią, kłamią i jeszcze raz kłamią, dranie. Nikt nas nie ratował - podkreśla Rosjanka z Sudży.
Wkroczenie wojsk innego państwa na terytorium Rosji - po raz pierwszy od czasów drugiej wojny światowej - to też kolejny, olbrzymi cios wizerunkowy dla Putina, którzy przez dekady skrzętnie budował wokół siebie mit nieomylnego stratega, z którym musi się liczyć cały świat.
- Po szczegółowe informacje dotyczące własnych operacji wojskowych odsyłam do Kijowa. Ale ogólnie rzecz biorąc wspieraliśmy Ukrainę, ponieważ broni się przed agresją Rosji i będziemy to kontynuować - zapowiada Karine Jean-Pierre, rzeczniczka Białego Domu.
Putin najprawdopodobniej będzie zmuszony przenieść część swoich oddziałów z Ukrainy
- Pod względem politycznym ta akcja już okazała się sukcesem. Pod względem operacyjnym zobaczymy, jakie są cele. Prawdopodobnie ukraińskie dowództwo jest tutaj bardzo elastyczne, tak jak we wszystkich walkach - komentuje Michał Bruszewski, reporter wojenny i ekspert do spraw bezpieczeństwa Portalu Defence24.pl.
Eksperci zwracają uwagę, że do wyparcia sił z obwodu kurskiego Putin najprawdopodobniej będzie zmuszony przenieść część swoich jednostek z Ukrainy i utrzymać je przy granicy w obawie przed kolejnymi atakami, a nawet przed odcięciem ich od linii zaopatrzeniowych od strony Rosji. Jednocześnie rosyjscy blogerzy wojenni twierdzą, że siły ukraińskie zbierają się również przy granicy z obwodem biełgorodzkim.
- Być może Ukraińcy będą chcieli zostać na tych terenach, tam się okopać i wtedy mieć lepszą pozycję negocjacyjną na przykład z Putinem na zasadzie: ty masz naszą ziemię, a my twoją - ocenia Michał Bruszewski.
Szeroki pas granicy nad którym Rosjanie utracili kontrolę jest też cenny ze względu na ataki z wykorzystaniem dronów. Te miały uderzyć w nocy w rosyjskie lotnisko wojskowe koło miasta Lipieck - ponad 330 kilometrów od granicy Ukrainy.
Według wstępnych informacji Rosjanom udało się w porę poderwać tylko część ze stacjonujących tam myśliwców i bombowców, na co dzień atakujących Ukrainę.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ALEKSEY BABUSHKIN/SPUTNIK/KREMLIN POOL / POOL