Pod nastolatką na jeziorze w Drawsku Pomorskim załamał się lód. Udało jej się wydostać, nie potrzebowała pomocy medycznej, a wszystko nagrał monitoring. Eksperci przypominają, że nie ma czegoś takiego jak bezpieczna do chodzenia pokrywa lodowa na zbiorniku wody w naturze, bo grubość lodu może się różnić - na środku zbiornika może być cieńszy niż przy brzegu. Strażacy wyjaśniają, jak można pomóc komuś, pod kim załamał się lód.
Ładna pogoda na pewno zachęcała do wyjścia z domu. Być może lód na jeziorze Okra w Drawsku Pomorskim wydawał się gruby, ale dla pewnej dziewczynki popołudniowy spacer w sekundzie zmienił się w skrajnie niebezpieczną sytuację. Kiedy weszła na zamarznięte jezioro, a lód się załamał, wpadła prosto do lodowatej wody.
Przebywała w niej kilkadziesiąt sekund. Sytuacja wyglądała dramatycznie, ale na szczęście skończyło się na strachu. W akcji uczestniczyły trzy zastępy straży pożarnej.
- Dziecku udało się wydostać z wody na brzeg bez naszej interwencji, na miejscu była już policja i zespół ratownictwa medycznego, który udzielił pomocy dziewczynce i stwierdził, że hospitalizacja nie jest potrzebna - przekazuje mł. kpt. Michał Walkiewicz z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Drawsku Pomorskim.
Dlaczego spacer po zamarzniętej wodzie to zawsze zły pomysł
Niebezpieczne zajście na jeziorze Okra w Drawsku Pomorskim, do którego doszło w niedzielę, zarejestrował miejski monitoring.
- Film ten puściliśmy ku przestrodze, żeby pokazać, że jednak to społeczeństwo trzeba cały czas edukować, przypominać, że w każdej chwili zrobienie jednego kroku na lodzie może spowodować bardzo niebezpieczną sytuację - wskazuje Maciej Kurowski, komendant straży miejskiej w Drawsku Pomorskim.
CZYTAJ TAKŻE: Dzieci bawiły się na zamarzniętym jeziorze. Pod jednym z nich załamał się lód. Nagranie
Bo nie tylko niska temperatura ma wpływ na to, czy lód jest gruby - ostrzegają służby.
- Takiemu spacerowiczowi po lodzie raczej trudno jest ocenić, czy na przykład nie ma tam jakiegoś źródła ciepłej wody, jakiegoś zrzutu ścieków, czy nie ma tam wpływu jakiegoś strumyka, który gdzieś tam meandruje przy brzegu i pod tym lodem właśnie przepływa - zwraca uwagę Apoloniusz Kurylczyk z Zachodniopomorskiego WOPR.
"Nie ma czegoś takiego jak bezpieczny lód"
Grubość pokrywy lodowej może się różnić nawet na niewielkiej powierzchni.
- Nie można zakładać, że jeżeli przy brzegu jest dosyć duża grubość i utrzymuje nas, to dalej już będzie bezpiecznie i ten lód się nie załamie pod naszym ciężarem. (...) Nie ma czegoś takiego jak bezpieczny lód. On zawsze może się załamać - ostrzega Grzegorz Walijewski, hydrolog z IMGW-PIB.
Dodatkowe zagrożenie pojawia się, kiedy pada śnieg.
- Śnieg nas myli, nie widzimy grubości lodu, nie widzimy, gdzie ten lód mógł być wcześniej skuty przez rybaków, którzy przychodzą łowić. Jest to też zagrożeniem, bo w każdej chwili może się pod nami załamać ten lód - wskazuje Michał Walkiewicz.
Nawet jeżeli na zamarzniętym akwenie przebywa kilka osób i wydaje się, że jest bezpiecznie, to nigdy nie ma gwarancji, że dodatkowe obciążenie nie spowoduje, że lód w którymś momencie nie wytrzyma.
Bardzo szybko można znaleźć się w sytuacji zagrażającej życiu
Pokaz przygotowany przez śląskich strażaków obrazuje, jak szybko można znaleźć się w sytuacji zagrażającej życiu. Teraz to szczególnie ważne, bo ferie i duży mróz mogą zachęcać na przykład do jazdy na łyżwach, ale zamarznięty zbiornik to nie miejsce na taką rozrywkę.
- Oczywiście, musimy pamiętać, że ten lód zawsze może się załamać. Jeżeli chcemy korzystać z jazdy na łyżwach, wybierajmy do tego ślizgawki przygotowane, zabezpieczone albo sztuczne lodowiska - wskazuje st. bryg. Roman Klecha, zastępca śląskiego komendanta wojewódzkiego PSP.
Bo jeśli lód pod nami pęknie, ratownicy nie dojadą od razu - a jeżeli nie będzie świadków wypadku, albo nie będą w stanie pomóc, do tragedii jest już bardzo blisko.
- W takich warunkach utrata ciepła jest błyskawiczna. W ciągu 15 do 20 minut taki człowiek traci przytomność, po czym osuwa się pod wodę i tonie - mówi dr Sylweriusz Kosiński z Pracowni Medycyny Górskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak się zachować, gdy jesteśmy świadkami, jak ktoś wpada do wody?
Jeżeli to my będziemy świadkami pęknięcia pod kimś lodu, przede wszystkim wezwijmy służby, dzwoniąc na numer alarmowy 112. Chcąc pomóc, pamiętajmy o własnym bezpieczeństwie, żeby samemu za chwilę nie potrzebować ratunku.
- Znaleźć jakiś długi przedmiot, gałąź czy może jakieś sanki ze sznurkiem, czy długi szalik. Podchodzić do tej osoby na czworaka, jak najbardziej płasko, żeby nasz ciężar na lodzie, który już się załamał, a więc wiemy, że jego stabilność jest słaba, zbliżyć się do tej osoby, ale nie podchodzić w miejsce, w którym lód się załamał - wskazuje bryg. Jacek Jakóbczyk z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku.
Pomimo apeli i działań edukacyjnych służb śmiertelne wypadki z powodu pęknięcia lodu zdarzają się co roku. W niedzielę w miejscowości Liciszewy w powiecie toruńskim lód załamał się pod dwoma wędkarzami. Mężczyźni zmarli w szpitalu.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24